🍹 Moje Serce Tyka Tyka

Album: Biesiada przy kominku - Mały książęArtysta: Zespół StarlingTytuł: Uciekaj moje serceData wydania: 2008-02-08http://www.facebook.com/MTJWytworniaMuzyczna
Spotkałem Cię całkiem przypadkiem Ty z koleżanką byłaś swą Ja biedny żuczek w koszuli w kratkę Czekałem grzecznie na miłość tą Tu nasze drogi się skrzyżowały Spojrzeniem swoim oplotłaś mnie I już to czułem, i już wiedziałem W tej jednej chwili się zakochałem Ref.: Moje serce tyka, tyka, gdy ciebie widzę Tyka, tyka, tyka, gdy jesteś tu Tyka, tyka, tyka, już się nie wstydzę Gdy Ciebie widzę, gdy jesteś tu Serce tyka, tyka, gdy ciebie widzę Tyka, tyka, tyka, gdy jesteś tu Tyka, tyka, tyka, już się nie wstydzę Gdy Ciebie widzę, gdy jesteś tu Od tamtej chwili czas zwariowany Niesamowite uczucie trwa Z deszczu pod rynnę Przy Tobie czuję, że wszystko gra Splecione dłonie, Ty już w welonie W białej sukience tak pięknie Ci Mam trochę tremę, lecz się nie boję Będziesz mą żoną, Ty szczęście moje Ref.: Moje serce tyka, tyka, gdy ciebie widzę Tyka, tyka, tyka, gdy jesteś tu Tyka, tyka, tyka, już się nie wstydzę Gdy Ciebie widzę, gdy jesteś tu Serce tyka, tyka, gdy ciebie widzę Tyka, tyka, tyka, gdy jesteś tu Tyka, tyka, tyka, już się nie wstydzę Gdy Ciebie widzę, gdy jesteś tu Moje serce tyka, tyka (2 x) Tyka, tyka, tyka, tyka, tyka... Ref.: Moje serce tyka, tyka, gdy ciebie widzę Tyka, tyka, tyka, gdy jesteś tu Tyka, tyka, tyka, już się nie wstydzę Gdy Ciebie widzę, gdy jesteś tu Serce tyka, tyka, gdy ciebie widzę Tyka, tyka, tyka, gdy jesteś tu Tyka, tyka, tyka, już się nie wstydzę Gdy Ciebie widzę, gdy jesteś tu Provided to YouTube by Independent DigitalUciekaj moje serce · Dariusz Kozakiewicz · Agnieszka Osiecka · Seweryn Krajewski · Grzegorz MarkowskiKrokodyl. 50 l Moja historia zaczęła się jakiś czas temu. Początki były łzawe i tkliwe, ale później to, co kiełkowało na pięknego motyla zmieniło się w paskudną ćmę. Cudowne uczucie zamiast rosnąć malało i uciekało jak powietrze z przebitego balonu. - Ty to masz szczęście. – usłyszałam pewnego wieczora od mojej znajomej, Temari, kiedy siedziałyśmy u niej w salonie na kawie. Przed domem zaparkowany był samochód, w którym czekał na mnie mój kierowca, a przy drzwiach warował ochroniarz. – Wyszłaś za mąż za najbogatszego, najprzystojniejszego i najbardziej czułego mężczyznę w kraju. – rozmarzyła się. Najbogatszego, tak. Najprzystojniejszego, owszem. Ale najbardziej czułego? Nigdy. Nazwać lodowiec czułym to bardziej trafne stwierdzenie, niż nazwanie tak mojego męża. - Wybacz, Temari, ale muszę się już zbierać. Umówimy się telefonicznie. – pożegnałam się i wyszłam. - Takeo, nie musisz łazić za mną krok w krok. – rzuciłam zirytowana, kiedy ochroniarz niemalże nakrył mnie swoim ciałem broniąc chyba jedynie przed powietrzem. - Ale… - zaczął, a ja przerwałam mu gestem. - Wiem, że mój mąż jest paranoikiem, ale uwierz mi. Powietrze jest mi raczej niezbędne do życia. – odpowiedziałam bardziej zmęczonym i znużonym niż zirytowanym tonem. Kiwnął niepewnie głową i otworzył mi drzwi od samochodu. – Dziękuję. - Dokąd? – zapytał kierowca. - Myślałam, że Sasuke wydał jasne dyrektywy. Po odwiedzinach u pani Nara wracam do domu. – rzuciłam zdziwiona. - Pan Uchiha dzwonił chwilę temu i zarządził, aby nie wracała pani do czasu, aż skończy spotkanie. – spojrzał na mnie wyczekująco. Westchnęłam. - Do mojej matki. – zapadłam się w fotel. - Ale pani mąż zabronił mi wozić tam panią. – ze stoickim spokojem odpowiedział mężczyzna. - A co mnie to interesuje?! Albo mnie tam zawieziesz, albo pójdę pieszo. – zagroziłam i już otwierałam drzwi, kiedy wzrok kierowcy zmiękł. - Jak sobie pani życzy, pani Uchiha. – odpalił silnik. - Dziękuję, Yozi. – westchnęłam i potarłam palcami skronie. Czekał mnie kawałek drogi, więc zdjęłam buty, podwinęłam nogi na siedzeniu i wróciłam wspomnieniami do dnia, w którym poznałam Sasuke. Siedziałam w kawiarni na obrzeżach Tokio. Jak zwykle zamówiłam szarlotkę na ciepło i kawę z cynamonem. Zagłębiona w lekturze nie odbierałam żadnych bodźców z zewnątrz. Byłam w innym świecie, z resztą jak zwykle, kiedy w coś się angażowałam. Jednak w pewnej chwili coś tknęło mnie, żeby rozejrzeć się po pomieszczeniu. Natknęłam się wzrokiem na samotną na oko pięciolatkę. Siedziała przy stoliku i machała wesoło nóżkami. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że była sama. W kawiarni bowiem siedziałam z dorosłych tylko ja. Zamknęłam książkę i podeszłam do jej stolika. Wpatrywały się teraz we mnie baczne czarne tęczówki. - Jesteś tutaj sama? – zapytałam. - Tak, proszę pani. – odpowiedziała poważnie. Pokiwałam głową w uznaniu, ale wewnątrz zaniepokoiłam się. Kto zostawia dziecko same w takim wieku? - Jak masz na imię? – odsunęłam kosmyk włosów za ucho. - odpowiedziała. – Ja jestem Sakura. - Mogę się przysiąść? – wskazałam dłonią na wolny fotel, a dziewczynka skinęła głową. Umościłam się w poduchach i zmierzyłam ją zaciekawionym spojrzeniem. – Niech zgadnę. Schowałaś się rodzicom? – uśmiechnęła się konspiracyjnie, a ja już wiedziałam, że spłatała im piorunującego figla. - Teraz ja zgadnę. – rzuciła. – Ty uciekłaś złemu smokowi z bajki. – zaśmiałabym się, gdyby nie jej poważny wzrok. - Na jakiej podstawie tak sądzisz? – zapytałam. - Masz różowe włosy, duże i ładne zielone oczy i wyglądasz jak księżniczka. – odpowiedziała. - No to skoro wydało się, że uciekam smokowi to może powiesz mi, gdzie są twoi rodzice? – uśmiechnęłam się. - W Chinach na konferencji w sprawach biznesowych. Jestem pod opieką wujka. – zamurowało mnie. Rezolutne i inteligentne dziecko. Samiko zaczęła bawić się czarnym jak smoła kosmykiem, który wysunął się z niesfornie zaplecionego warkocza. - Kto cię uczesał? – zapytałam, chichocząc. Mała wyraźnie się ożywiła. - Wujek Sasuke! Mówiłam mu, że źle to robi, ale on powiedział, że jest mistrzem w robieniu warkoczy. – zakryła rączką usta. - Niewątpliwie. – odparłam. – Gdzie mieszka wujek? Chwilę potem znajdowałyśmy się w bogatej dzielnicy Tokio przed najpiękniejszym domem jaki kiedykolwiek widziałam. - Twój wujek to Sasuke Uchiha? – zapytałam. Tę rezydencję znałam niewątpliwie. Moja mama była kiedyś w niej kucharką, ale to było za czasów jego rodziców. - Znasz go? – podskoczyła. Złapałam ją za rękę i poprowadziłam do bramy. Zadzwoniłam i po chwili przez dróżkę pędziła ku nam zasapana pulchna kobieta. - Samiko! Samiko! – krzyczała przez łzy. Sądząc po reakcji tej kobiety dziewczynka musiała na długo zniknąć z domu. Brama rozwarła się, a Samiko wpadła w ramiona rozpłakanej kobieciny. - Mizuki! – odpowiedziała czarnowłosa i ogarnęła rączkami szyję Mizuki. Uśmiechnęłam się i odwróciłam się z zamiarem odejścia, kiedy na podjazd wjechał czarny, sportowy samochód. Zamarłam. Sasuke Uchiha. Wjechał wyżej, a ja czym prędzej umknęłam zamykającej się bramie. - Zaczekaj! – krzyknęła za mną Mizuki. Pomachałam jej jedynie ręką i pędem ruszyłam do domu. Kilka dni później, kiedy czytałam książkę w tej samej kawiarni wspomnienia tamtego dnia napłynęły bez zapowiedzi. Po moim sercu rozlało się ciepło na myśl o Samiko. Z cichym westchnięciem zamknęłam tomik i wpatrzyłam się w okno. - Ty jesteś Sakura? – usłyszałam nad sobą męski głos. Zdziwiona podniosłam spojrzenie i chwilę potem patrzyłam w oczy Sasuke Uchihy. - Tak, w czym mogę pomóc? – zapytałam i gestem ręki wskazałam wolne miejsce przy stoliku. Mężczyzna usiadł i zmierzył mnie spojrzeniem, z którego nie dało się nic wyczytać. - To ty odnalazłaś moją bratanicę kilka dni temu. – bardziej stwierdził niż zapytał, ale ja i tak pokiwałam głową. – Chciałem ci podziękować. Z tym urwisem nie da się spokojnie wytrzymać godziny, a od tamtej pory całymi dniami opowiada o różowowłosej księżniczce Sakurze. – kąciki jego ust powędrowały lekko ku górze, a w moim sercu zrobiło się nagle cieplej. Zmieszana odwróciłam wzrok w stronę blatu. - Nie ma za co. Zdziwiłam się, że mała dziewczynka kręci się o tej porze w takim miejscu sama. Podeszłam i porozmawiałam. Tyle. – rzuciłam i schowałam książkę do torby. Podniosłam się z miejsca, a Sasuke wraz ze mną. – Nie musiał się pan fatygować. – zaśmiał się, a od dźwięku jego śmiechu na mojej skórze wystąpiła gęsia skórka. Sakura, co się z tobą dzieje?! - Itachi zabiłby mnie, gdyby Samiko spadł włos z głowy, a Tami dostałaby zawału. – stwierdził. Uśmiechnęłam się nieznacznie. – Spodobała ci się wersja, w której ginę? – spytał poważnie. - Nie, nie! Skądże! – gwałtownie zaprzeczyłam. – Przypomniał mi się tylko piękny warkocz Samiko tamtego dnia. Trochę niestosownie się zachowałam. Proszę mi wybaczyć. – uśmiechnęłam się przepraszająco. - Mistrzyni dyplomacji. – jego usta wykrzywił szarmancki grymas uśmiechu, a moje serce ruszyło w galop. – Może dasz się zaprosić na kawę? Potem wszystko było jak z bajki. Sasuke-książę na białym rumaku i Sakura-księżniczka w wysokiej wieży. Piękne spotkania, czułe spojrzenia, słodkie słówka. Lubię cię, kocham cię, jesteś dla mnie ważna, ty dla mnie też. W końcu usłyszałam ‘Wyjdź za mnie’. Zgrozo, zgodziłam się nie wiedząc, na co się piszę. Piekło na ziemi. Ciągła kontrola, tabuny paparazzi, ochroniarze, kierowcy, prywatni lekarze. Zakazy, nakazy, wykazy. Byłam jak więzień we własnym domu. Koszmar. Jedyny promyczek radości to wizyty ośmioletniej Samiko. - Jesteśmy na miejscu. – usłyszałam, jak Yozi gasi silnik i zwraca się do mnie z uśmiechem. - Dziękuję. W razie czego zmusiłam cię, żebyś mnie tu przywiózł. – odpowiedziałam i wyszłam z auta. – Takeo, tu mnie nikt nie dźgnie nożem. – warknęłam, kiedy ochroniarz zmierzał ku mnie z ręką zawieszoną na kaburze. Posłusznie, acz niechętnie cofnął się do tyłu. Zapukałam do drzwi. Nie musiałam długo czekać. - Mamo… - szepnęłam i padłam w objęcia ukochanej kobiety. - Sakuro. – powiedziała w moje włosy i wciągnęła mnie do środka. – Tak tęskniłam. - Ja też, mamusiu. – rozkleiłam się i rozpłakałam rzewnie. Usiadłyśmy w salonie. - Napijesz się herbaty? – zapytała. - Nie mamy za wiele czasu. Udało mi się przekabacić kierowcę, żeby mnie tu przywiózł. Kwestią czasu jest, jak Sasuke dowie się, gdzie jestem. – odpowiedziałam. - Co to się podziało… Przecież wydawał się być takim miłym chłopakiem. – zamyśliła się. Coś ukłuło mnie w sercu, ale nic nie odpowiedziałam. Chwilę potem słyszałam głos Takeo zza drzwi, że Sasuke kazał natychmiast przywieźć mnie do domu. - Mamo… - rzuciłam błagalnie, kiedy podeszła do mnie i przytuliła mnie do serca. - Wiem, kochanie. Wiem. Pamiętaj, że u mnie zawsze znajdziesz pomoc. – dodała mi otuchy, która wyparowała, kiedy wysiadłam z auta i spotkałam się spojrzeniem z surowym wzrokiem Sasuke. Wyszłam po schodach i minęłam go w drzwiach nie odzywając się ani słowem. Wyszłam na piętro czując jego obecność tuż za mną. Czekała mnie burza stulecia. Wsunęłam się do sypialni i skierowałam się do garderoby, gdzie odwiesiłam płaszcz na wieszak. - Gdzie byłaś? – zapytał. Zastanawiałam się co odpowiedzieć. Musiałam powiedzieć mu prawdę, bo jeżeli sam ją znał, moje kłamstwo wprawiłoby mnie w nie lada problemy. - U Temari, a później u matki. – odpowiedziałam stoicko i wyszłam z garderoby. - Zakazałem ci odwiedzania jej. – warknął. - Nie możesz zabronić mi widywania się z własną matką! – podniosłam głos, ale momentalnie się uspokoiłam. Nie było sensu krzyczeć, skoro na Sasuke nie robiło to żadnego wrażenia. - Owszem, mogę. I zrobiłem to, ale ty złamałaś zakaz. – rzucił jadowicie. Zdjęłam sukienkę i rzuciłam ją na łóżko. Stanęłam do niego tyłem i zrzuciłam z siebie biustonosz. Ubrałam się w szlafrok i wrzuciłam sukienkę do kosza na pranie. - Nie potrafię pojąć dlaczego zabraniasz mi widywać się z nią. – rzekłam zgodnie z prawdą. - Nie musisz wszystkiego rozumieć. – jego bezuczuciowy głos zranił mnie dogłębnie. - Śpię dzisiaj w pokoju gościnnym. – rzuciłam i wyszłam z pokoju zamykając za sobą drzwi. Kiedy tylko zamknęłam się w sypialni pamiętając, żeby klucz zostawić w zamku, pozwoliłam łzom płynąć obficie po moich policzkach. Byłam tak zmęczona, że zasnęłam skulona na krześle. Kiedy obudziłam się cała zdrętwiała i stwierdziłam, że moją głowę rozsadza potężna migrena wymknęłam się cicho z pokoju i wkradłam się do swojej sypialni. Sasuke jeszcze spał, więc bezpiecznie weszłam do garderoby i wzięłam coś do przebrania. Gdy z niej wyszłam z paniką stwierdziłam, ze mojego męża nie ma w miejscu, w którym go zostawiałam. Nagle poczułam na swoim karku jego ciepły oddech, a moje ciało zareagowało gwałtownym dreszczem. Dłonie Sasuke powędrowały jedna na moją talię, a druga na ramię. Zsunął delikatnie materiał szlafroka i zaczął składać subtelne pocałunki na mojej nagiej skórze. Mój oddech lekko przyspieszył. Może na co dzień był zimny i bezuczuciowy, ale w nocy zmieniał się w ognistego i namiętnego kochanka. Wiedziałam, że mu się nie oprę i to mnie martwiło. Poprowadził mnie do łóżka i delikatnie na nie pchnął. W jego ruchach było tyle subtelności i łagodności, co nigdy w jego słowach. Leniwymi ruchami gładził moje ramiona, całując mnie w międzyczasie po szyi i ustach. Jego łagodne i zamglone spojrzenie rozczulało mnie do tego stopnia, że po prostu płakałam. Delikatnie scałował moje łzy i zaczął wodzić nosem po wrażliwej skórze wokół kącików moich warg. W mojej głowie tłukło się pytanie dlaczego jest taki czuły i kochający tylko w takich chwilach? Kiedy ten potworny tyran przejął władzę nad moim Sasuke? Nad tym szarmanckim i ułożonym chłopakiem, któremu bezwarunkowo oddałam swoje serce i duszę. Nad tym troskliwym i słuchającym cierpliwie moim ukochanym. Leżałam bez szlafroka i poddawałam się żarliwym pieszczotom mojego męża. Moje ciało nie umiało kłamać. Byłam jak marionetka w dłoniach sprawnego lalkarza. Byłam jego własnością i tylko on miał do mnie prawo. Będąc chorobliwie zazdrosnym Sasuke potrafił brutalnie ranić ludzi, a niesubordynację w pracy karał bezlitosnymi wypowiedzeniami, bez żadnych odpraw czy świadczeń. On nie miał podwładnych… On miał armię. - Sakura… - pełne miłości i podniecenia westchnięcie Sasuke wyrwało mnie z zamyślenia. Pragnął mnie, szukał mojej bliskości i łaknął uwagi moich oczu i myśli. Nawet te należały do niego. Targana bólem i żalem po niepojętej stracie zwróciłam w jego stronę zbolałe spojrzenie. - Jestem tu. – wyszeptałam, łykając łzy i dławiąc szloch. Widziałam w jego oczach zagubienie, ale nie umiałam z nim walczyć. Miałam poczucie, jakby coś ważnego, coś co tworzyło z moją duszą nierozerwalną całość, próbowało wyrwać się z moich mocno zaciśniętych pięści. - Wiem. – powiedział cicho i wszedł we mnie powoli. Spotęgowane doznanie zawładnęło mną do reszty. Moje myśli i cielesne doznanie stworzyło chemiczną mieszankę, która dostarczyła tyle bolesnej rozkoszy, aż zabrakło mi tlenu. Nie poruszał się, tylko napawał sumienie moim pożądaniem i uległością. Spijał z moich warg westchnięcia i jęki, łapał dłońmi moje spazmy i dreszcze, więził w swoim hipnotyzującym spojrzeniu mój zbłąkany, szaleńczy wzrok. Pochwycił mnie w ramiona i mocno do siebie przytulił. W jego silnych i władczych objęciach czułam się irracjonalnie bezpieczna i kochana. - Cokolwiek nie zrobisz, ja i tak cię kocham. – westchnęłam w jego szyję. Ból, jaki sprawiło mi to wyznanie, był niewymiarowy, spoza tego pokoju, miasta, kraju, świata. Uwięziona we własnych uczuciach, skazana na mrok. - Wiem. – odpowiedział i poruszył się gwałtownie. Tej nocy nie zaliczę do spokojnych i owianych alkową snów i koszmarów. Ta noc wykraczała poza wszelkie normy. Ta noc była po prostu inna. Rano obudziłam tylko swoją świadomość. Moje powieki wciąż były zamknięte, a oddech miarowy. Powoli analizowałam całą sytuację, w jakiej obecnie się znajdowałam. W końcu otworzyłam oczy i z wielkim zdziwieniem stwierdziłam dwie wykluczające się nawzajem zjawiska. A mianowicie godzina jedenasta po południu i Sasuke śpiący przy moim boku o tak późnej porze. Poruszyłam się niespokojnie, na co jego ramię oplatające mnie w pasie zacisnęło się mocniej. Niszczyć idyllę czy znosić potem jego niezadowolenie przez cały tydzień? Już podjęłam decyzję. - Sasuke, jest już po jedenastej. – wyszeptałam mu do ucha. - Yhm. – zamruczał w odpowiedzi, ale nie obudził się. - Sasuke… - szturchnęłam go lekko w ramię, ale i to nie podziałało. Naćpał się czymś czy jak? Zaśmiałam się cicho z własnej wybujałej wyobraźni. - Czemu patrzysz na mnie z przerażeniem? – zapytał trzeźwo. Zamarłam. To już było coś całkowicie nowego i jeszcze nie zdążyłam wypracować odpowiedniej strategii przeciwko takiemu obrotowi sprawy. - Jest jedenasta. Nie powinieneś być w pracy? – zwróciłam się do niego ledwie panując nad swoim drżącym głosem. Bacznie zlustrował moją wykrzywioną strachem i niepewnością twarz i uśmiechnął się. Tak ludzko. - Nawet pracoholicy muszą kiedyś odpocząć. A co daje więcej radości i spokoju jak nie dzień spędzony ze swoją żoną? – musiałam jeszcze śnić. Na pewno to była jakaś mara, a nie Sasuke. Nawał podejrzeń i spekulacji spadł na mnie jak lawina. Dosłownie zmiażdżyła mój mur obronny i poważnie naruszyła konstrukcję psychiczną. To musiał być albo sen, albo jakiś podstęp. Tak. Na pewno. - Będziesz patrzył jak dziergam? – zapytałam niepewnie, a on zaśmiał się. Zgłupiałam. - Ty nie dziergasz, kochanie. Może nie ma mnie całymi dniami w domu, ale to nie znaczy, że nie wiem co się w nim dzieje. – ucałował moje drżące wargi. Jednak gdy ujrzał moje zastygłe, w tej samej mieszance strachu i niepewności, oblicze, spoważniał. – Źle się czujesz? – tego było za wiele. Może i wywołam kolejną kłótnię, ale nic mnie to nie obchodziło. Musiałam wiedzieć, co jest grane. - Przestań! Przestań! – podniosłam głos i wyskoczyłam z łóżka. W lot złapałam jego wczorajszą koszulę, szybko zarzuciłam ją na siebie i zaczęłam nerwowo chodzić po pokoju. Usiadł i oparł się o wezgłowie mebla, a jego mina nie zdradzała żadnej, choćby najmniejszej emocji. Perfekcyjnie odlana maska obojętności i niezmiennie czujny wzrok. – Nie mogę! Już dłużej tak nie mogę. – rzuciłam mu błagalne spojrzenie, jednak nie liczyłam na żadną reakcję ze strony Sasuke. - Co się dzieje? – zapytał. Nie potrafiłam zdefiniować zabarwienia jego głosu. Żadnego podtekstu, nic. - Do czego dążysz? Czemu nagle zrobiłeś się taki troskliwy? Gdzie tkwi haczyk? Jaki masz plan? Gdzie jest podtekst? – wyrzucałam z siebie kolejne pytania, lecz wbrew pozorom zamiast nakręcać się jeszcze bardziej, uspokajałam się. - Dlaczego twierdzisz, że coś się za tym kryje? – zapytał najspokojniej w świecie, a ja, z równym spokojem i zapałem co on, odpowiedziałam. - Bo człowiek, taki jak ty, nigdy nie robi niczego bezinteresownie. – wstał z łóżka i, zupełne nie przejmując się swoją nagością, podszedł do mnie. Nie wiedziałam, czego się spodziewać. Krzyknie? Szarpnie? Uderzy? - Uważasz, że jestem interesowny i bezwzględny? – tak prosto z mostu. Bez ostrzeżenia. Skutecznie zamknął mi usta. Co powiedzieć? Kłamać? - Tak właśnie uważam. – odważnie odpowiedziałam i spojrzałam mu w oczy. – Traktujesz ludzi przedmiotowo. Mnie traktujesz przedmiotowo. Tego mi nie wolno, tamtego mam nie ruszać, tu nie zaglądać, a tak mam siedzieć, stać, jeść, pić i oddychać. – ciągnęłam niezrażona. Pod wpływem impulsu moja odwaga i zdolność jasnego wyrażania własnego zdania w jego obecności wzrosły. Złapał moją twarz w obie dłonie, a ja już wyobraziłam sobie, jak z łatwością i dziką radością skręca mi kark. Nie był zdolny do wypowiedzenia ani jednego słowa. Nie chciał, albo nie umiał. Dwie możliwości, jeden diabeł. Pocałował mnie i odsunął się na bezpieczną odległość. - Ogarnij się. Dzisiaj jedziesz ze mną. – rzucił i zaciągnął mnie do łazienki. Wspólny prysznic to nie była nowość. Już wiedziałam, jak to się skończy. Wszedł do firmy po jakieś akta, a ja siedziałam w samochodzie i wpatrywałam się w te wszystkie szczęśliwe kobiety, które w pracy nie miały wesoło, ale w domu miały ciepło i rodzinną atmosferę. No, może nie wszystkie, ale większość. Jak ja zazdrościłam im tego wszystkiego. No, bo kto znał taką panią Yuki? Albo nawet pana o nazwisku Yoshi? Nikt. A nazwisko Uchiha od pokoleń istnieje nie tylko w biznesie, ale także w wielu dziedzinach nauki. Znani ze swojego profesjonalizmu i przedmiotowego podejścia do wszystkiego, co żyje. Dosłownie nastawienie jak do jakiejś gorszej rasy. Czy to oznaczało, że jestem ta gorsza? W mniemaniu Sasuke byłam tą gorszą, a teraz zostałam uratowana przez wielkodusznego i dobrotliwego Sasuke Uchiha, który poślubił zbluzganą brudnym nazwiskiem nic nieznaczących Haruno, dając jej zaszczyt bycia w świecie kimś ważnym, liczącym się. Żona rekina biznesu, Sakura Uchiha. Istnieję jako małżonka, jego partnerka w życiu, a słowo ‘żona’ oznacza jedynie pozycję społeczną, a nie ostoję i wsparcie dla swojego męża. Moje rodzinne wychowanie i wartości zostały zdławione przez jego nieobecność uczuciową i ogólny, emocjonalny marazm, wynikający z jakiegoś niewyjaśnionego afektywnego upośledzenia z przeszłości. No, bo nie mógł przecież urodzić się z plakietką ‘zimny dupek’! - Jedziemy. – jego obecność mną nie wzruszyła. Nawet nie drgnęłam. Zbyt dobrze i bezpieczne czułam się ignorując go i pogrążając się we własnych przemyśleniach, żeby dla zwykłego podtrzymania rozmowy rezygnować z tej ostoi. Mojego azylu. W pewnej chwili jednak musiałam zareagować. Moim żołądkiem szarpnęło, a w gardle stanęła wielka gula. - Zatrzymaj samochód! – warknęłam. Zawroty w głowie dawały wrażenie jazdy na karuzeli, co nie działało kojąco na mój żołądek. O dziwo posłuchał mojego rozkazu, ale nie miałam czasu ani nawet sposobności, by pławić się w tym malutkim zwycięstwie, bo natychmiast wyskoczyłam z wnętrza pojazdu i wpadłam w najbliższe krzaki. Wszystko, co zjadłam do tej pory zostało zwrócone w piorunującym tempie. Wstrząsnęło mną i ponownie nachyliłam się, aby zwymiotować. - Co się dzieje? – zapytał. Pokręciłam jedynie głową i znów podniosło mnie, jednak tym razem nie miałam już czym zwracać. - Słabo mi. – wyszeptałam. Odgarnął mi z czoła włosy i poczekał, aż odruch ustąpi. Wziął mnie na ręce, a ja wtuliłam się w niego mocno, jak nigdy łaknąc bliskości Sasuke. – Nie puszczaj mnie. Proszę, nie zostawiaj mnie. – błagałam cicho i wczepiłam się w jego koszulkę, przerażona perspektywą jego nagłego odejścia. - Nie zostawię. – mruknął. Wsiadł ze mną na tylne siedzenie jego nowiutkiego cadillac ‘a. - Zabrudzę ci tapicerkę… - szepnęłam i zaszlochałam. Pogłaskał mnie po plecach. - Chrzanić auto. Co ci jest? – nie był jednak zły. Może nawet wyczułam nadzieję w jego głosie? Sama już nie wiedziałam. Nie miałam bladego pojęcia, co mogło być przyczyną mojego złego samopoczucia. - Pomóż mi… - zdążyłam jedynie wyszeptać, nim zapadłam w bagnistą ciemność. Słyszałam jak przez wytłumienie głosy lekarzy. Nic jednak nie potrafiłam wyłowić z ich krzyków i wywodów. To było takie męczące, gdy nagle wszystko wokoło straciło jakikolwiek sens. Złapałam się na tym, że wśród tej całej wrzawy szukam głosu Sasuke. Powiedział, że mnie nie zostawi. Czy to było tylko jego czcze gadanie? Czy był aż tak wyrachowany, żeby zostawić mnie samą na pastwę niesprzyjającego losu? Obawiałam się, że tak. I czułam się potwornie winna, z powodu mojego zwątpienia we własnego męża, ale nawet serce krzyczało z bólu samotności, a rozum w pełni je popierał. Wreszcie się ocknęłam. Urywki świadomości łączyły się w jako tako spójną całość, a umysł starał się wystartować w pełni swoich możliwości. Chwilę trwało, nim impuls z mojego mózgu, poprzez neurony, dotarł do powiek i rozkazał im uniesienie się. - Sasuke? – zapytałam, mimowolnie wyciągając rękę gdzieś w przestrzeń, ale natknęłam się na pustkę. W głębi ducha liczyłam na jego obecność. - Pani mąż poszedł do bufetu. Powinien za moment wrócić. – uśmiechała się do mnie pielęgniarka, której wcześniej nie zauważyłam. Kobieta w ekspresowym tempie znalazła się przy moim łóżku i podpięła coś do kroplówki. - Niech mi tylko pani powie, czy jestem w ciąży. – objawy się zgadzały. Poza tym to jedyna rzecz, jaka przyszła mi na myśl. - Nie, nie jest pani w ciąży. – usłyszałam wyrocznię. Nie umiałam na dany moment określić czy cieszyłam się z tej wiadomości. No, bo jak nie ciąża, to co? - Sakura? – usłyszałam głos Sasuke. Tak upragniony i wybłagany w głębi mojego umysłu. Był troskliwy i przerażony. - Jesteś. Jesteś tu ze mną… - uspokajałam oddech, kiedy dosiadł się do mnie i złapał mnie za rękę. - Cokolwiek nie zrobisz, ja i tak będę cię kochał. – powtórzył cicho zdanie, które wypowiedziałam poprzedniej nocy. Moje oczy zaszły łzami, a w klatce ścisnął mnie nieopisany ból. - Witam państwa. – atmosferę zmącił natrętny głos wchodzącego mężczyzny. Przedstawił się jako mój lekarz prowadzący. – Niestety, ale nie mam pomyślnych wiadomości. – zamarłam. Sasuke widocznie także nie wiedział, co mężczyzna ma nam do przekazania, bo spiął się momentalnie, a jego spojrzenie bacznie lustrowało mimikę lekarza. - Powie nam pan wreszcie co jest na rzeczy, czy mam pana zmusić? – warknął nieprzyjemnie mój mąż. Szybko złapałam go za rękę i ścisnęłam lekko w uspokajającym geście. Westchnął. - Pani Sakuro, ma pani guza. – odleciałam. Dosłownie. Zemdlałam. Nagle urwał mi się film i już. Mam guza? To jakiś kiepski żart?! Bo osobiście czuję się jak w jakiejś tandetnej niskobudżetowej produkcji, gdzie chorym i niezrozumiałym sposobem gram główną rolę. Nie dam się w to wrobić. Obudziłam się. Nie wiem, która była godzina, jaki dzień. Nie interesowało mnie to, bo dla mnie czas stanął w momencie postawienia nierokującej na przyszłość, diagnozy. - Saki… - nie pamiętam, kiedy ostatni raz zwrócił się do mnie w taki sposób. Moje serce drgnęło, ale momentalnie zamarło w oczekiwaniu na inny splot wydarzeń. Niestety, to nie było déjà vu, które pozwoliłoby mi na ponowne przeżycie tego samego dnia, tylko z innym skutkiem. Czas nieubłaganie płynął dalej, a ja tkwiłam jak kamień na dnie jego rzeki. - Więc to nie był sen? – załkałam cicho. Nie musiał nic mówić. Jego spojrzenie jak nigdy wyrażało wszystko. - Masz guza wielkości mandarynki, który uciska na twój kręgosłup. Jest kwestią czasu, jak zniedołężniejesz od pasa w dół. – zreferował głosem maszyny; bez uczuć i zbędnych ubarwień. Nabrałam w płuca sporą dawkę powietrza i zatrzymałam je. Czułam, jak dreszcze rytmicznie przesuwają się po mojej skórze. - Wyjdź. – warknęłam. Nie ruszył się z miejsca. Ogłuchł?! – Wynoś się stąd! Nie chcę cię więcej widzieć na oczy! – nie wiem, czemu tak mówiłam. Teraz, z głębszej perspektywy, bo z perspektywy upływu czasu, widzę, że tak naprawdę nie chciałam jego litości. Byłam pewna, że rozwiedzie się ze mną. Po co mu niepełnosprawna żona z wielkim, nieuleczalnym guzem? Łamałam się. Proces rozwoju mojej depresji dałoby się zapisać w postaci kilkusekundowego cyklu. Już tego samego dnia odmówiłam przyjmowania jakichkolwiek posiłków. Upierałam się, że wszędzie będę chodziła sama, o własnych siłach. Prawie w ogóle nie kładłam się do łóżka w obawie, że gdy poleżę chociażby kilka sekund, to zaniemogę na zawsze. Paranoja zawładnęła moim życiem w kilka chwil. Tak mało brakowało, żebym całkowicie dała się złamać przez los. Sasuke nie pojawił się przez kilka najbliższych dni. Kazałam przefaksować moją wiadomość do jego gabinetu. W treści wpisałam prośbę o szybki rozwód i całkowicie zrzekłam się jakiejkolwiek części majątku Sasuke. Nie rościłam sobie żadnych praw. - Proszę o przeniesienie mnie do zwykłego szpitala miejskiego. Jeżeli jednak nie ma potrzeby mojej dalszej hospitalizacji, to pozwolę sobie zażądać wypisu ze skutkiem natychmiastowym. – stałam przy swoim łóżku i zapinałam ostatni guzik od mojej koszuli. - Niestety, nie możemy pani wypisać. – pielęgniarka nerwowo skubała rożek swojego kitla. Podniosłam na nią karcące spojrzenie. - W takim razie opuszczam szpital bez wypisu. Na własne życzenie. Jestem osobą dorosłą i nikt mnie nie ubezwłasnowolni. Żegnam. – skierowałam się w stronę wind. W pewnej chwili poczułam, jak moje kolana sztywnieją, a łydki zaczynają mrowić. Wzięłam kilka głębszych wdechów i odczekałam tę chwilę słabości. Nie byłam przygotowana na to, że paraliż może nastąpić w tak krótkim czasie. Wsiadłam do windy i wcisnęłam ‘parter’. Zjechałam w dół i weszłam do przestronnego holu. Rozglądałam się po klinice, gdy napotkałam Sasuke, stojącego przy kontuarze. Spanikowana wbiegłam do damskiej toalety i zabarykadowałam się w jednej z kabinek. Wzięłam kilka głębszych wdechów i rozmasowałam drętwiejące łydki. Czego się bałam? Co mógł mi zrobić Sasuke? Był moim mężem, a ja rozpaczliwie szukałam w nim oparcia. Zwłaszcza teraz, w tym trudnym dla mnie momencie życia. Wiedziałam kogo napotkam, gdy wyjdę z łazienki. Poprawiłam więc bluzkę, przeczesałam palcami włosy i na zdrętwiałych nogach wyszłam z kabiny. Mój mąż stał w drzwiach, oparty o ich framugę. Nie poznałabym go kilka dni temu. Dzisiaj patrzyły na mnie zaszklone, pociemniałe od niewyspania oczy, otoczone cieniami i workami, które odcinały się gwałtowną szarością na tle bladej skóry. Innymi słowy obraz nędzy i rozpaczy. - Nie podejdę dalej. Nie panuję nad nogami. – powiedziałam i zachwiałam się lekko. Sasuke kocim ruchem doskoczył do mnie i złapał, w porę chroniąc przed, jednym z wielu z resztą, upadkiem. Nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy. Umiałam jedynie uczepić się palcami jego koszuli i wpatrywać się w guziki, natrętnie licząc w nich oczka. Zaskakujące, ale za każdym razem było ich cztery. O, ironio. - Nie dam ci rozwodu. – powiedział. To musiało trawić go przez ostatnie kilka dni, skoro wyrzucił te słowa z niewypowiedzialną ulgą. - Nie męcz się ze mną. – rzuciłam, usilnie przekonując się do własnych słów. – Daję ci możliwość normalnego życia. Bez ciężaru w postaci chorej żony. – dodałam i pożałowałam tych słów. Ścisnął mocniej moje nadgarstki i szarpnął mną lekko. Podziałało, bo podniosłam na niego zbolałe spojrzenie. - Saki… - zamruczał. Zamknęłam powieki, starając się nie uronić ani jednej łzy. – Chodźmy do domu. Bez ciebie nie umiem zasnąć. – wziął mnie na ręce i skierował się do wyjścia. Szarpnęłam się lekko. - Puść mnie. Chciałabym iść sama, dopóki jeszcze potrafię. – odepchnęłam jego pomocną dłoń i skupiona doszłam do drzwi z kolosalną zadyszką. Czułam się tak staro. Jakbym nagle dostała w niechcianym darze dodatkowe trzydzieści lat. Trzydzieści lat dodatkowego bólu i cierpienia. Przejście przez hol zajęło mi piętnaście minut. Normalnie trwałoby to dwadzieścia sekund. Sasuke jednak cierpliwie szedł za mną i asekurował mnie do wyjścia. Potem nie słuchał już moich protestów, tylko wziął mnie na ręce i niemalże biegiem dotarliśmy do auta. Wsadził mnie na przednie siedzenie i zamknął drzwi, a sam prędko zasiadł za kierownicą i ruszył w stronę domu. Tę noc spędziłam na bezsennych przemyśleniach. Podczas, gdy Sasuke spał wtulony w moje ciało, ja usilnie starałam się zrozumieć cel, dla którego zachorowałam. Jednak za nic w świecie nie potrafiłam go rozgryźć. Mimowolnie przeczesałam jeszcze wilgotne po kąpieli włosy Sasuke i oddałam się w łaskawe objęcia Morfeusza. Autor: .romantyczka Książka Fault autorstwa Magdalena Środoń, dostępna w Sklepie EMPIK.COM w cenie 30,03 zł. Przeczytaj recenzję Fault. Zamów dostawę do dowolnego salonu i zapłać przy odbiorze!
16 maja 2010 roku, godz. 15:41 9,8°C serce 15 sierpnia 2010 roku, godz. 14:45 21,1°C serce 3 września 2010 roku, godz. 1:06 23,5°C serce 1 września 2011 roku, godz. 1:19 14,3°C serce Hej,wiem że tam jesteś, dziś tak daleko ode mnie, spotkamy się wkrótce, zaczniemy się gonić, kto szybciej, kto mocniej ale i tak wiemy, że tak samo, Bije szybko, bije wolniej, teraz szybciej, bo to kilka godzin do spotkania, już się szykuje, prawa gotowa, lewa gotowa, czekamy... cisza, jutro się rozlegnie, tak głośna muzyka kto ją usłyszy ? tylko Ty ! jestem tylko dla Ciebie, tylko Ty sprawiasz że chce się żyć, tak bardzo Cię kocham, ... Twoje i tylko Twoje serce 5 lutego 2013 roku, godz. 19:41 12,3°C Serce. 23 lutego 2013 roku, godz. 12:14 16,8°C SERCE 28 listopada 2013 roku, godz. 10:39 42,9°C serce 29 sierpnia 2014 roku, godz. 2:06 11,5°C serce 4 listopada 2014 roku, godz. 00:49 36,0°C serce 30 stycznia 2017 roku, godz. 21:38 26,5°C serce 2 lutego 2017 roku, godz. 9:36 70,1°C serce 8 lutego 2021 roku, godz. 12:12 " Serce " 4 września 2021 roku, godz. 16:36 6,3°C Serce 13 września 2021 roku, godz. 00:02 51,6°C Serce 27 października 2021 roku, godz. 20:43 17,5°C Serce Wyszukiwarka Gdyby tylko owoc Twoich przemyśleń zechciał się skrystalizować w postaci aforyzmu, wiersza, opowiadania lub felietonu, pisz. W przeciwnym razie godnie milcz.
"Moje Serce to jest muzyk" w opracowaniu Dźwiękodzieło Studio Produkcji Muzycznej dla uczniów Szkoły Śpiewu Dźwiękodzieło i nie tylko :)http://dzwiekodzielo.

Spotkałem Cię całkiem przypadkiem Ty z koleżanką byłaś swą Ja biedny żuczek w koszuli w kratkę Czekałem grzecznie na miłość tą Tu nasze drogi się skrzyżowały Spojrzeniem swoim oplotłaś mnie I już to czułem i już wiedziałem W tej jednej chwili się zakochałem Moje serce tyka tyka gdy ciebie widzę Tyka tyka tyka gdy jesteś tu Tyka tyka tyka już się nie wstydzę Gdy Ciebie widzę gdy jesteś tu Serce tyka tyka gdy ciebie widzę Tyka tyka tyka gdy jesteś tu Tyka tyka tyka już się nie wstydzę Gdy Ciebie widzę gdy jesteś tu Od tamtej chwili czas zwariowany Niesamowite uczucie trwa Z deszczu pod rynnę Przy Tobie czuję że wszystko gra Splecione dłonie Ty już w welonie W białej sukience tak pięknie Ci Mam trochę tremę lecz się nie boję Będziesz mą żoną Ty szczęście moje Moje serce tyka tyka gdy ciebie widzę Tyka tyka tyka gdy jesteś tu Tyka tyka tyka już się nie wstydzę Gdy Ciebie widzę gdy jesteś tu Serce tyka tyka gdy ciebie widzę Tyka tyka tyka gdy jesteś tu Tyka tyka tyka już się nie wstydzę Gdy Ciebie widzę gdy jesteś tu Moje serce tyka tyka (tyka tyka tyka tyka tyka) Moje serce tyka tyka gdy ciebie widzę Tyka tyka tyka gdy jesteś tu Tyka tyka tyka już się nie wstydzę Gdy Ciebie widzę gdy jesteś tu

Młodzieżowa Orkiestra Dęta ze Strawczyna na Powiatowym Przeglądzie Orkiestr Dętych w Nowinach 2012. Utwór: "Moje Serce to jest muzyk" wokal Karolina Gozdek w Od gorąca twych promieni zapłonęły liście drzew Od zieleni do czerwieni krążył lata senny lew Mała chmurka nad jej czołem mała łezka słony smak Pociemniało poszarzało jesień jak to tak Jesień jesień jak to tak Jesień jesień jesień jak to tak Jesień jesień jesień jak to tak Jesień jesień jesień jak to tak. Że znowu tu jesteś! Zaskakujesz,że już, przeganiasz lato intensywnością kolorów, szronem o poranku…. Zazwyczaj biegnę. Obowiązków domowych, zawodowych mam w bród. Przemijanie. Nie wiem czy to moje okrągłe tegoroczne urodziny….ostatnio śpiewający o wiośnie, o porach roku Grechuta poprowadził mnie przez rok, przez lata. dzień za dniem, rok za rokiem. Gdy mam (za) dużo zadań, jak ostatnio – jakaś niewidzialna ręka chwyta za moje serce i masuje je by podbić tętno – szybciej prędzej, iluzja – że pełniej, że lepiej. Przynajmniej nie przesypiam życia – gada do mnie jakaś część mnie. Z drugiej strony budzi się we mnie niepokój czy zdążę, czy się wyrobię…bum bum bum bum serce wali szybko zagłuszając różne inne ważne perspektywy – byleby zdążyć. Odkryłam jakiś czas temu, że nie lubię się spieszyć, choć pęd jest częściowo nieunikniony w moim życiu. Na mikropoziomie wolę powoli napić się kawy i asystować dzieciom w porannym szykowaniu, niż biegać i popędzać – to w pośpiechu rodzą się w mojej głowie szakale: „znowu nie wie gdzie jest jej czapka, znów nie pościelił łóżka”. Marshall Rosenberg, pisząc o tym jak opiekować się złością mówił, by przede wszystkim zwolnić i przyjrzeć się korowodowi myśli, które się pojawiają. Zobaczyć o czym one są: o jakich powinnościach gadają – on musi, ona powinna….- takie “trzeba” nakręca tylko presję i budzik szybciej tyka, aż a w końcu zadzwoni, a my w porę nie zajmiemy się sobą, nie odkryjemy czego my potrzebujemy w istocie, tylko wydrzemy się jak kogut na płocie na najbliższych, którzy wolniej, inaczej niż byśmy oczekiwali. Pierwszym owocem oczekiwania jest rozczarowanie… Na makropoziomie – wiosna lato jesień zima – ach to ty. Gdy nie zauważam, że dzień mija za dniem, gubię sens. Nawet go nie szukam. Tylko nagle, jak przy tym Grechucie na Spotify, budzę się – i zastanawiam się czy żyję świadomie. Betty Martin, która zaprojektowała koło zgody o dawaniu i braniu w relacji, o dotyku i seksualności, pisała: jeśli zwolnisz, poczujesz lepiej, więcej, zobaczysz czego chcesz, czego nie chcesz. Natłok w codzienności, by zdążyć wszystko obejrzeć, doświadczyć, dostarczyć, odebrać – gonitwa. Czy ja wybieram świadomie? Jakie są moje pragnienia i marzenia? Czego w moim codziennym i niecodziennym życiu chcę, a czego nie chcę? Do czego chcę dążyć (a do czego wydarza mi się, że dążę)? Nie chcę żyć pod ciśnieniem. Od obowiązku do obowiązku, od aktywności do aktywności – które sobie sama często nakładam, organizuję, w przekonaniu, że one ważniejsze niż proste, powolne życie…niby nie przesypiam, żyję intensywnie, a z drugiej stronę przegapiam biegnąc za niekoniecznie tym czym chcę… A Ty? Pędzisz czy zwalniasz? Czy masz czas na zatrzymanie? Tekst inspirowany: Marek Grechuta „Wiosna” Marshall Rosenberg „W świecie porozumienia” Betty Martin”The wheel of consent” Zdjęcie: Dariusz Bagiński na Magnum Photos PostDoctoral Researcher in Computational Biophysics and Biochemistry, specializing in… | Learn more about Michael Tyka's work experience, education, connections & more by visiting their profile
4ever | Length : 03:20 Composer: Rafał Woźniewski, Grzegorz Kraszewski Lyrics Spotkałem Cię całkiem przypadkiem Ty z koleżanką byłaś swą Ja biedny żuczek w koszuli w kratkę Czekałem grzecznie na miłość tą Tu nasze drogi się skrzyżowały Spojrzeniem swoim oplotłaś mnie I już to czułem i już wiedziałem W tej jednej chwili się zakochałem Moje serce tyka tyka gdy ciebie widzę Tyka tyka tyka gdy jesteś tu Tyka tyka tyka już się nie wstydzę Gdy Ciebie widzę gdy jesteś tu Serce tyka tyka gdy ciebie widzę Tyka tyka tyka gdy jesteś tu Tyka tyka tyka już się nie wstydzę Gdy Ciebie widzę gdy jesteś tu Od tamtej chwili czas zwariowany Niesamowite uczucie trwa Z deszczu pod rynnę Przy Tobie czuję że wszystko gra Splecione dłonie Ty już w welonie W białej sukience tak pięknie Ci Mam trochę tremę lecz się nie boję Będziesz mą żoną Ty szczęście moje Moje serce tyka tyka gdy ciebie widzę Tyka tyka tyka gdy jesteś tu Tyka tyka tyka już się nie wstydzę Gdy Ciebie widzę gdy jesteś tu Serce tyka tyka gdy ciebie widzę Tyka tyka tyka gdy jesteś tu Tyka tyka tyka już się nie wstydzę Gdy Ciebie widzę gdy jesteś tu Moje serce tyka tyka (tyka tyka tyka tyka tyka) Moje serce tyka tyka gdy ciebie widzę Tyka tyka tyka gdy jesteś tu Tyka tyka tyka już się nie wstydzę Gdy Ciebie widzę gdy jesteś tu
skrzyżowały Spojrzeniem swoim oplotłaś mnie I już to czułem i już wiedziałem W tej jednej chwili się zakochałem Moje serce tyka tyka gdy ciebie widzę Tyka tyka

Dopóki bit cyka Lyrics[Zwrotka 1: 4P]Wiesz co mnie cieszy? jak chodzi głowaJak włączam play, kurwa, i kleją się słowaJak słyszę treść yo coraz lepiej chłopakPierdolić full i hajs bez prostowań naWiesz co takiego mam, nawijka nowaPowiesz, że krótko gram ja odpowiem no baZobacz se tutaj sprawdź co za osobaDobieram z 4 kart, leję się browarJa-jaki Zagłoba praca domowaZałatwić podkład, jutro zalogowaćNapisać wiersz na krótko, uporządkowaćPoskładać z bitem równo, wypunktowaćBach jak na ulicy kichnąć, znokautowaćDwaj zawodnicy luz chcą rapowaćNie będą z nikim już pertraktowaćNacisną zaraz spust, odpalają, zobacz[Refren: 4P & Onil]Dopóki bit cyka dopóty moje serce pykaYo Onil, 4P wita zawodnikaDwóch zawodników w grze leci z głośnikaOdbierasz jeśli chcesz, nie mam pytańDopóki bit cyka dopóty moje serce tykaYo 4P, Onil wita zawodnikaPuls nie zanika, ciśnienie w normie, oddychamTo o dwóch takich, których połączyła muzyka[Zwrotka 2: 4P]Dopóki bit cyka najedz się do sytaSprawdź jak tu razem gada, nie mam pytańDwóch takich rymem włada jak rycerzе JediStoją w obronie rapa, ich droga się zbiegłaMia-miasto obiеgła muza prawdziwi przekazChociaż każdy z osobna z czym innym biegaChociaż różna historia, równo bił zegarDostał wsparcie od ziomka, na tym to polega[Zwrotka 3: Onil]Tak rzucam jak Kasta styl, który obrastaUlice mego miasta, tu sztuka wyrasta4P i Onil, masz to jak na dłoniLista jest dłuższa, słuchaj, bo wyróżniamBla Bla, SP, Nasa, Zajuk, Ryba, KubekKostek, GF2, Mahyn ze swoim studiemRedżi na na siksa, Czerin, Grubers listaTo ekipa, którą łączy muzyka[Refren: 4P & Onil]Dopóki bit cyka dopóty moje serce pykaYo Onil, 4P wita zawodnikaDwóch zawodników w grze leci z głośnikaOdbierasz jeśli chcesz, nie mam pytańDopóki bit cyka dopóty moje serce tykaYo 4P, Onil wita zawodnikaPuls nie zanika, ciśnienie w normie, oddychamTo o dwóch takich, których połączyła muzyka[Zwrotka 4: Onil]Yo ja jestem tym gościem co rzuca trochę prościejCoś ci nie pasuje to zmień wreszcie Lester, co tamMasz problem to z mikrofonem podejdź no do płotaLeci zwrota, zawsze jak najdzie mnie ochotaCały lokal od 20 tonie w plotachŻe Onil już nie będzie robił hip-hopaBo zapierdala ze szpadlem gdzieś w wykopachNo i jestem ujebany po kolana w ziemiSkurwysyny tego pewnie byście chcieliNie da rady, bo dopóki bit cykaTo nieważne co bym robił w życiu zawsze muzykaW moim sercu będzie grałaUrodziłem się po to aby po swojemu robić hałasRobić zamieszanie tam gdzie wszystko jest poukładaneBloko-Styl yo 6 nad ranem[Refren: 4P & Onil]Dopóki bit cyka dopóty moje serce pykaYo Onil, 4P wita zawodnikaDwóch zawodników w grze leci z głośnikaOdbierasz jeśli chcesz, nie mam pytańDopóki bit cyka dopóty moje serce tykaYo 4P, Onil wita zawodnikaPuls nie zanika, ciśnienie w normie, oddychamTo o dwóch takich, których połączyła muzyka

Album do nabycia na: http://karrot.pl/chillizetmarika14 maja ukazała się akustyczna płyta Mariki i reprezentacji Spokoarmii. Album zawiera wybór najpopularni Home Songteksten Zoeken Top 45 Home » Artiesten » 1 » 4ever » Tyka tyka Printen Spotkałem Cię całkiem przypadkiem Ty z koleżanką byłaś swą Ja biedny żuczek w koszuli w kratkę Czekałem grzecznie na miłość tą Tu nasze drogi się skrz... Lyrics licensed by LyricFind Listen to Uciekaj Moje Serce - Tylko Polskie Piosenki on Spotify. Seweryn Krajewski · Album · 2011 · 12 songs.
Serce tyka, umysł płonie, dusza zmyka piątek, stycznia 02, 2015 Unknown 1 Comments Wielka zmiana nadchodząca nagle mimo wielkich przygotowań potrafi zaskoczyć. Czy można się spodziewać co przyniesie przyszłość? naturalnie możemy przewidywać gdybać, cała radość lub smutek w tym, że nie znamy i nie potrafimy wszystkiego przewidzieć. W jednej chwili z beznadziejność może przemienić się los tocząc ze sobą falę radości spokoju i harmonii. Nie szukam negatywnych odcieni, nie tracę czasu na użalanie się nad każdą chwilą niosącą coś nie przyjemnego, przymykam oczy i napełnia mnie myśl, zaraz wszystko przeminie odmieni się los przynosząc błogi stan. Brzmi jak mantra powtarzana w głębi duszy, nasz czas jest teraz i tutaj, ta chwila nie powtórzy się i przeminie z czasem, być może zapomnimy o niej lub nasze serce napełni się innymi odczuciami. Miesiąc, rok, kilka lat, wszystko to wyznacznik czasu, ktoś kiedyś wymyślił kalendarz aby odmierzać czas który płynie ale po co? aby dać nam do zrozumienia, że wszystko przeminie, zniknie lecz pamiętajmy, że nie przepadnie i powinniśmy doceniać chwilę która trwa. Zapisane wspomnienia na kartach pamięci... mogą powrócić w każdej chwili gdy tylko sobie tego życzymy lub nie. Niczym księga skrywająca tak wiele historii jakże ciekawa i skomplikowana do której tajemnic klucz posiadamy tylko my. Umysł czyni z nas ludzi, niby nic takiego a każda jego stronica kreowana jest każdego dnia od narodzin do aktualnej chwili, utrwalając i ucząc nasz mózg drobny ale jakże ważnych rzeczy jak chociażby odbierania bodźców ze świata otaczającego nas. Wiele razy słyszałam od ludzi, żałuję że nie pamiętam tak wczesnego dzieciństwa od chwil narodzin. Czy byłyby to miłe wspomnienia? gdzie natłok obrazów, dźwięków, bodźców dotykowych które serwują najbliższe osoby mieni się przed oczami nawet po ich zamknięciu a mózg próbuje przetworzyć natłok tych informacji każdego dnia ucząc i tworząc sieć neuronów?. Ludzie są prawie doskonałą istotą i umysł zapamiętuje odpowiednie i najważniejsze wydarzenia w dzieciństwie, skoncentrowany na nauce świata, życia. Często z kolei chcemy coś wyprzeć z naszej pamięci wymazać na zawsze, niestety nie jesteśmy do końca władcami własnych umysłów a co dopiero czyichś to raczej nie ten film. Reasumując każda chwila doświadcza nas na nowo i uczy nas czegoś nowego, jakie to piękne i skomplikowane jednocześnie, każdego dnia chłoniemy coś nowego coś co ciekawi nas zastanawia, denerwuje, śmieszy, irytuje, smuci itd. Dzięki temu, że nasz umysł jest tak wspaniały czyni nas istotami myślącymi. Ideały nie istnieją ale my ludzie owszem, doceniajmy to kim jesteśmy i możemy się stać każdego dnia, spoglądnijmy czasem jak wiele informacji i umiejętności odrzucanych przez nas samy a które mogłyby wzbogacić nasze życie czyniąc je bardziej kolorowym i cieszyło jak możemy się rozwijać i zmieniać.
- Zaczekaj. – rozkazał piękny, lecz trochę smutny głos. Zaczęło bić mi mocniej serce, ugięły się pode mną kolana, do oczu napłynęły łzy, a na usta wpełzł błogi uśmiech. Myślałem, że ta chwila trwa wiecznie i gdyby nie mocne ramiona brata, podtrzymujące mnie za talię, najprawdopodobniej bym odpłynął.
Zgodnie ze swoją misją, Redakcja dokłada wszelkich starań, aby dostarczać rzetelne treści medyczne poparte najnowszą wiedzą naukową. Dodatkowe oznaczenie "Sprawdzona treść" wskazuje, że dany artykuł został zweryfikowany przez lekarza lub bezpośrednio przez niego napisany. Taka dwustopniowa weryfikacja: dziennikarz medyczny i lekarz pozwala nam na dostarczanie treści najwyższej jakości oraz zgodnych z aktualną wiedzą medyczną. Nasze zaangażowanie w tym zakresie zostało docenione przez Stowarzyszenie Dziennikarze dla Zdrowia, które nadało Redakcji honorowy tytuł Wielkiego Edukatora. Sprawdzona treść data publikacji: 09:30, data aktualizacji: 12:12 ten tekst przeczytasz w 13 minut Gdy choruje serce, to choruje cały organizm. A tak niewiele trzeba, by miało się świetnie. Shutterstock Potrzebujesz porady? Umów e-wizytę 459 lekarzy teraz online A kołatanie serca? Czyli zdrowy człowiek to człowiek szczupły i ruchliwy. Agnieszka Fedorczyk: Mówimy serce miasta, a do bliskiej osoby zwracamy się serce ty moje. Słowa serce używamy, żeby podkreślić wagę kontekstu. Czym ten właśnie narząd, a nie np. mózg, zasłużył sobie zdaniem kardiologa na taką nobilitację? Prof. Artur Mamcarz: Zauważmy, że dopóki bije serce, nawet jeśli mózg przestanie pracować, to nadal mówimy o człowieku, że żyje. Nigdy odwrotnie. Serce jest siedliskiem uczuć i jako narząd, daje bardziej namacalne niż mózg sygnały, że z człowiekiem dzieje się coś nie tak. To serce reaguje na zakochanie, stres, egzamin, spotkanie, wysiłek, a my te reakcje wyraźnie odczuwamy, np. jako jego przyspieszony rytm. Bicie serca czujemy i słyszymy, przykładając dłoń lub ucho do klatki piersiowej. I jest blisko, mózg znacznie dalej… …w dodatku ukryty w chroniącej go strukturze kostnej. Oczywiście mózg też jest bardzo ważny, i jego uszkodzenia strukturalne, albo naczyniowe są niezmiernie groźne. Jednak prawidłowe funkcjonowanie mózgu zależy w dużym stopniu od pracy serca. Zdrowe serce dostarcza krew do mózgu poprzez tętnice szyjne oraz do pozostałych narządów – płuc, nerek, wątroby układu pokarmowego, kończyn przez naczynia obwodowe i aortę. Wszystkie funkcje biologiczne są związane ze sprawnym funkcjonowaniem układu sercowo-naczyniowego. Jeśli ten układ szwankuje, cierpi też mózg. Mówimy wtedy, że mózg choruje wtórnie w wyniku patologii pierwotnej serca. Oczywiście są choroby typowe dla mózgu –guzy czy urazy, ale naczyniowe choroby tego narządu są związane w ogromnej większości właśnie z zaburzeniami pracy serca. Stąd serce jest kluczowym narządem i jego prawidłowa funkcja warunkuje prawidłową funkcję innych naszych organów. I jest ładniejsze od mózgu. W każdym razie piękny jest jego powszechnie znany obraz. Prawdę mówiąc serce, podobnie jak i inne narządy człowieka, piękne jest dla morfologa czy patologa. U przeciętnego człowieka, który zobaczyłby je z bliska, raczej nie wzbudziłoby pozytywnych wrażeń estetycznych, takich jakie budzi powszechnie znany schemat. Serce nawet nie jest czerwone, raczej brunatno-wiśniowe. Ma ono strukturę mięśniową i jest oplecione naczyniami krwionośnymi, niczym wieńcem – stąd też nazwa „naczynia wieńcowe”. I być może właśnie to określenie może nasuwać skojarzenia z czymś pięknym. W jaki sposób odczuwamy zaburzoną pracę serca? Jako coś nieprawidłowego, niepokojącego, groźnego. I to natychmiast, kiedy tylko zacznie dziać się z nim coś nieprawidłowego. Nie na darmo mówi się, że bólowi wieńcowemu, czyli zawałowemu, towarzyszy lęk, niepokój, poczucie straty, zagrożenia życia, czegoś nieuchronnego, czegoś co zdarzy się już za chwilę i te uczucia są namacalne. Wiele osób, nawet niegroźne zaburzenia rytmu serca, odbiera jako bezpośrednie zagrożenie dla zdrowia, a czasami życia. Jakie sygnały docierające z organizmu mogą świadczyć, że z sercem dzieje się coś nie tak, że pracuje nie tak, jak powinno? Jest wiele objawów związanych z sercem, ale cztery z nich są szczególne: bóle w klatce piersiowej, duszności, kołatanie serca, czyli arytmie i omdlenia. Najczęściej występują bóle w klatce piersiowej, rzadziej kołatania, na trzecim miejscu duszności, a na czwartym omdlenia. Czasem wszystkie mogą występować jednocześnie, tak zdarza się np. w ostrym zespole wieńcowym, czyli zawale. Najważniejszy z nich to… …bóle w klatce piersiowej – tak je właśnie nazywamy. Nie bólami serca, tylko bólami w klatce piersiowej, bo serce jest umiejscowione w klatce piersiowej. Taki rodzaj bólu pacjenci opisują jako ból za mostkiem, czasem jako gniecenie, pieczenie, dławienie, uciskanie – coś, co stwarza dyskomfort w tak ważnym obszarze. Bóle te umiemy nazwać, zdefiniować, określić w jakiś sposób. Na egzaminie dyplomowym z chorób wewnętrznych zawsze jedno z pytań kierowanych do studentów medycyny brzmi: „diagnostyka różnicowa bólów w klatce piersiowej”. Bóle te mogą dotyczyć układu sercowo-naczyniowego, układu płucnego, gastrologicznego, nerwowego, mięśniowego, ze ściany klatki piersiowej. Ale ten kluczowy ból, najbardziej niebezpieczny, bo zagrażający życiu, to charakterystyczny ból wieńcowy, wynikający z dysproporcji pomiędzy zapotrzebowaniem serca na tlen, a możliwością jego dostarczenia przez zwężone naczynia. Krótko mówiąc ten właśnie ból definiuje chorobę wieńcową. Przepływ przez tętnice wieńcowe, które dostarczają krew do serca jest w określonych sytuacjach niewystarczający. I jeśli człowiek np. biegnie, przeżywa emocje, stres, podejmuje wysiłek albo cierpi dodatkowo na jeszcze inne choroby, zaczyna odczuwać ten rodzaj bólu. Jeśli naczynia są na tyle zwężone, że jednocześnie dochodzi do powikłania w postaci zakrzepu, to mamy definicję ostrego zespołu wieńcowego, czyli zawału. Drugi objaw to duszności. Duszność, która ma tło sercowo-naczyniowe, to efekt tego, że serce niewystarczająco mocno się kurczy i nie jest w stanie zaspokoić potrzeb organizmu na tlen. Najczęściej jest to konsekwencją przebytego zawału, nieleczonego ciężkiego nadciśnienia, uszkodzenia jednej z komór. Dysfunkcja pompy skutkuje dusznością, ponieważ krew zalega w płucach i nie jest wypychana dalej do innych narządów i tkanek. Ten rodzaj duszności towarzyszy wysiłkowi, i pojawia się np. po wejściu na drugie piętro, pierwsze piętro, po pokonaniu kilku kroków, po posiłku – w zależności od stopnia zaawansowania choroby. A kołatanie serca? Kołatanie, czyli nierówna jego praca – raz bije szybko, raz wolno – sprawia, że człowiek uświadamia sobie, że serce ma. Arytmia niekoniecznie musi być związana z patologią i każdy w swoim życiu, bez względu na wiek, już jej doświadczył albo doświadczy. Wiele lat temu, kiedy do diagnostyki wchodziły metody holterowskie, czyli aparaty rejestrujące rytm serca (EKG) w ciągu doby, my jako młodzi lekarze zrobiliśmy doświadczenie, które polegało, na tym, że założyliśmy holtery lekarzom na dyżurze i obserwowaliśmy ich rytm serca. Okazało się, że wszyscy mieli zaburzenia z powodu stresu, emocji. Gdybyśmy teraz wytypowali stu pierwszych przechodniów i założyli im holtery, to większość z nich też miałaby jakieś zaburzenia rytmu serca, w ogromnej większości niegroźne, nawet mogliby tego nie odczuwać. Zaburzenie rytmu serca zawsze wymaga dodatkowej diagnostyki, ponieważ jego przyczyna może być banalna, np. wynikać z niedoboru płynów, nadużycia kawy, nieprzespanej nocy, stresu, alkoholu, ale może też być objawem bardzo poważnej choroby serca. I kiedy pytam studenta: „jakie mogą być przyczyny chorób serca?”, to najwłaściwszą odpowiedzią jest: „wszystkie”. Krótko mówiąc, objawem klinicznym każdej z chorób serca mogą być właśnie arytmie. Arytmia jest generowana niedokrwieniem, może świadczyć o zagrożeniu życia i często jest. 20 proc. osób z zespołem wieńcowym z jednoczesnym zamknięciem naczynia z powodu arytmii nie doczekuje pomocy. Arytmią śmiertelną może być migotanie komór. Jak definiujemy omdlenie? Omdlenie to stan, kiedy dochodzi do krótkotrwałej, samoistnie ustępującej, nieprzekraczającej 20 sekund utraty przytomności, związanej z upośledzeniem ukrwienia mózgu, które jest spowodowane gwałtownym spadkiem ciśnienia. Spadek ciśnienia do 50-60 mm słupa rtęci daje takie właśnie objawy. Omdlenia mogą wynikać np. z tego, że serce zbytnio zwalnia, słabo pompuje krew i mózg jest niedotleniony. Jak zatem dbać o serce, żeby biło jak dzwon? Wiele osób uważa, że choroby serca to sprawa genetyki, bo skoro dziadek chorował, to ja też jestem na to skazany. A to nieprawda. A od czego to zależy? Od sposobu życia. Genetyka nie decyduje o tym w sposób zasadniczy. Nie mówimy tu rzecz jasna o wadach wrodzonych czy nabytych, lecz o chorobie wieńcowej, miażdżycy tętnic wieńcowych oraz o nadciśnieniu tętniczym jako czynniku ryzyka choroby wieńcowej – kluczowym problemie współczesnego świata, wynikającym z tego, jak się prowadzimy. Dbanie o serce jest bardzo proste: ruch, niepalenie, właściwa dieta i właściwa masa ciała. A więc dla dobra serca trzeba być szczupłym, a więc dużo się ruszać. Ruch to profilaktyka chorób serca i element terapii w nadciśnieniu, cukrzycy, zaburzenia lipidowych. Co najmniej cztery razy w tygodniu, a najlepiej codziennie, przez minimum 30 minut. Dawka wysiłku powinna być prawidłowo skonstruowana, dostosowana do potrzeb, możliwości i sympatii danego człowieka do danej aktywności. Ruch ma sprawiać przyjemność. Ćwiczymy tak, jak lubimy. Basen, tenis, siatkówka, zabawa z dziećmi, bieganie, co kto woli. Spacery nad morzem, chodzenie po górach. Mówi pan, żeby być szczupłym, a jak ktoś lubi jeść? To niech je! Ważne, by kalorie zbilansował ruchem. Człowiek, który je więcej, musi też wydatkować więcej energii. Inaczej utyje. Im jesteśmy starsi, tym trudniej utrzymać prawidłową masę ciała, bo metabolizm spowalnia. A więc, żeby zachować prawidłową sylwetkę, trzeba z wiekiem ruszać się więcej albo mniej nakładać na talerz. A najlepiej jedno i drugie. Dlaczego określoną liczbę kalorii lepiej zjeść w pięciu posiłkach niż w jednym? Ponieważ na te 5 posiłków zużyjemy więcej energii: bo trzeba je przygotować, zjeść no i strawić. Wszystkie prawidłowo skonstruowane diety zalecają 5, czasem 4, a nawet 6 posiłków. Porcje mają być nieduże, z niedużą liczbą kalorii. Mało tłuszczów zwierzęcych, więcej roślinnych. Dla nas Polaków najwłaściwszy jest olej rzepakowy, bez porównania bardziej niż oliwa, bo zawiera od niej ponad 10 razy więcej nienasyconych kwasów tłuszczowych omega-3. To właśnie kwasy omega-3 regulują procesy zakrzepowe i przemiany związane z lipidami. Dla zdrowego serca muszą być zachowane proporcje między kwasami omega-3 i omega-6 (tych jest więcej w oliwie). Włosi, Grecy, Hiszpanie czy Portugalczycy mogą i powinni jeść więcej oliwy, dlatego, że kwasy omega-3 dostarczają organizmowi wraz z rybami. My natomiast zjadamy średnio 10 razy mniej ryb niż oni, mimo, że jesteśmy krajem nadmorskim. Naszym kulinarnym symbolem narodowym mógłby być śledź, ale nie jest. A szkoda, bo to świetna, bardzo zdrowa ryba. Czyli zdrowy człowiek to człowiek szczupły i ruchliwy. Nie wspomniałem o niepaleniu, ale to jest, jak powiedział klasyk, „oczywista oczywistość”. Ważne jest też leczenie chorób już istniejących – nadciśnienia, podwyższonego poziomu cholesterolu. Jak będziemy je leczyć, zachowywać szczupłą sylwetkę i ruszać się, będzie dobrze. Czy nadmiernym ruchem nie zaszkodzimy sercu? Chodzi o to, żeby nie przedobrzyć i nie obciążyć serca zanadto. Mówimy o ruchu rekreacyjnym, a ten zawsze jest zdrowy. Sport wyczynowy to oddzielny temat. W przypadku dzieci i młodzieży wystarczy, że będą aktywne w sposób naturalny dla swojego wieku – polecam bieganie, skakanie na skakance, grę w gumę, podchody, zabawę w chowanego, piłkę nożną, siatkówkę, koszykówkę, jazdę na deskorolce. A starsi? Konstrukcja treningu powinna być odpowiednia dla wieku, płci, masy ciała oraz brać pod uwagę ewentualne występowanie chorób. Właściwymi doradcami dla osób chętnych do rekreacyjnego uprawiania sportu są fizjoterapeuci. To specjaliści wykształceni w tym kierunku, mają najpełniejszą wiedzę na temat tego, jakie są wskazania czy przeciwwskazania do ruchu dla danej osoby. Jedni mogą z marszu, nomen omen, i bez obaw ruszyć na bieżnię, inni powinni zrobić wcześniej próbę wysiłkową. Na czym polega próba wysiłkowa? Kto powinien ją zrobić? Próba wysiłkowa jest to rejestrowanie pracy serca w trakcie wysiłku na bieżni lub na rowerze, z jednoczesną rejestracją za pomocą zapisu EKG i pomiarami ciśnienia. Próbę wysiłkową zaleca się, najogólniej rzecz biorąc, osobom, które mają jakiś problem z sercem, np. są po zawale, mają chorobę wieńcową, nadciśnienie, miażdżycę. Przeciętny, zdrowy człowiek, młody lub w średnim wieku nie musi jej robić. A przed biegami ulicznymi warto? W biegach ulicznych biorą udział tysiące osób. Nie jesteśmy w stanie zbadać każdego uczestnika z powodów organizacyjnych i finansowych. Musimy założyć, że ten, kto decyduje się na start w maratonie, wcześniej bada się i jest aktywny. My lekarze z powodu pewnej ułomności systemu ochrony zdrowia zajmujemy się głównie chorymi, a nie tymi, którzy są zdrowi i nie chcą zachorować Oczywiście są programy profilaktyczne, jak np. zwalczania palenia tytoniu. Ale to co innego. Uważam, że ludzie muszą trochę dbać o siebie sami. Każdy z nas jest odpowiedzialny za własne zdrowie. Nie odpowiadam ani za pani zdrowie, ani za zdrowie tych wszystkich, którzy zamiast kupić sobie rower, wolą wydać pieniądze na telewizor, siedzieć przed nim godzinami i zamiast jeść warzywa, kładą na talerz tłustą karkówkę. Moją rolą jest o tym mówić, a pani – napisać o tym jak najprzystępniej. Ale czy ktoś z tej wiedzy skorzysta czy nie, nie zależy od nas. Możemy uznać, że np. jak ktoś waży 150 kg, to jest chory, że sobie nie radzi, choć uważam, że każdy powinien najpierw spróbować poradzić sobie z takimi problemami sam. Czy przeciętny człowiek w średnim wieku, bez oznak choroby wieńcowej czy otyłości, będzie wiedział, jaki sport jest dla niego bezpieczny? To jest fizjologia. Każdy intuicyjnie czuje, na co może sobie pozwolić. To oczywiste, że jeśli ktoś pracuje za biurkiem i w ogóle nie trenuje, to nie może tak po prostu wystartować w maratonie. Po pierwsze nie da rady, a po drugie na piątym kilometrze dozna kontuzji układu kostno-stawowego. I tyle. Tak jesteśmy skonstruowani biologicznie, jak przesadzimy, to spotyka nas kara. Przytoczę tu historię pewnego pacjenta, który zgłosił się do mnie na konsultację kardiologiczną przed operacją ortopedyczną. Człowiek ten spotkał po latach kolegę, z którym przyjaźnił się na studiach i grywali razem w tenisa. W czasach studenckich obaj byli szczupli i aktywni fizycznie. Po latach jeden nadal taki był, a drugi utył, bo przestał się ruszać, robił biznesy i karierę finansową, ważył teraz 20 kg więcej. Panowie spotkali się na imprezie i umówili – jak za dawnych czasów – na tenisa. Ten, który ważył 20 kg więcej, już po 20 minutach gry zerwał ścięgno Achillesa. Chciał wygrać, tak jak wygrywał przed laty. No i trafił do mnie z tym zerwanym ścięgnem, po czym okazało się, że ma podwyższone ciśnienie, podwyższony poziom cholesterolu i nadwagę. Ten przykład pokazuje, że zawsze potrzebny jest umiar. Nie wystarczy, jak większość ludzi dzisiaj, ćwiczyć wyłącznie mięśni drobnych dłoni – na telefonie. Niektórzy robią to tylko jednym kciukiem! Już lepiej użyć dwóch palców (śmiech). Teraz modny jest nordic walking – i dobrze, bo jest bezpieczny w każdym wieku i można przy nim stracić 600-800 kcal w godzinę. Bardzo dobry, energetyzujący sport. Jak się prawidłowo chodzi z tymi kijkami, to uruchamia się całą obręcz barkową, dłonie, stawy, w związku z tym wydatek energetyczny jest wysoki. Czy o młodsze i starsze serce trzeba dbać w różny sposób? Różnica polega jedynie na tym, że starsze bywa chore. Trzeba więc dbać o nie również farmakologicznie, czyli leczyć je. Poza tym młodszemu i starszemu sercu potrzebne jest dokładnie to samo: ruch, właściwe odżywianie i niepalenie. Dzisiaj problem zaczyna się już u dzieci, bo część przestała się ruszać, siedzi przed komputerami i za dużo je. Proszę zobaczyć, jak wiele jest dzisiaj grubych dzieci. Tymczasem o nasze pociechy możemy dbać za pomocą prostych narzędzi, wystarczy nie hamować ich naturalnej aktywności. Wczoraj odwiedziły mnie moje dwie wnuczki – trzy i cztery lata. Po ich wyjściu ogarnia nas z żoną uczucie jakby ustał huragan. I tak powinno być. Bo zdrowe dziecko to ruchliwe dziecko. Jak nie chce jeść, to niech nie je. Zgłodnieje, to przyjdzie. Zdrowe dziecko to chude dziecko, wcale nie to pulchne niczym amorek z obrazów Rubensa. Podkreślam: lepiej być chudym jak patyk niż całe życie się odchudzać. Czyli apelujemy do dziadków: zamiast podsuwać kolejny placuszek z jabłuszkiem, pójdźcie z wnukiem na spacer, zabierzcie na rower, na rolki, na plac zabaw. Właśnie tak. Doceniam wartość angażowania dzieci w gry i zabawy intelektualne, ale trzeba zachować proporcje. Dzieci są naturalnie ruchliwe i nie ma powodu, żeby tyły. Nie zwalniajmy ich z WF-u, bo nawet większość drobnych wad serca nie przeszkadza w uprawianiu sportu. Dziecko zwolnione z zajęć ruchowych czuje się chore, gorsze od innych. No i tyje. Tymczasem aktywność fizyczna jest radosnym elementem życia. Kiedy zaczynamy uprawiać sport, przyzwyczajamy się do tego zajęcia, bo to jest przyjemne, wydzielają się endorfiny, czyli hormony szczęścia. Jak zacznie się ćwiczyć regularnie, to czeka się na kolejny trening jak na randkę. Spróbujcie sami. Bo ruch jest w stanie zastąpić niemal każdy lek, ale żaden z leków nie zastąpi ruchu. To nie moje zdanie lecz Wojciecha Oczko, lekarza Stefana Batorego, który wypowiedział je w 1576 roku. I od ponad sześciuset lat nic w tym zakresie się nie zmieniło. zdrowie Co wysiada po czterdziestce? "Moje noce nie są już takie jak dawniej" [LIST] "Z zaciekawieniem przeczytałam tekst o »sypiących się 30-latkach«, który kilka dni temu ukazał się w serwisie Z zainteresowaniem i... niedowierzaniem.... Jej zmagania z rakiem jelita grubego śledził cały świat. "Moje ciało nie chce grać w tę grę" Zmarła Deborah James, 40-letnia dziennikarka, blogerka i działaczka społeczna. W 2016 r. zdiagnozowano u niej raka jelita grubego. Kobieta opowiadała o swoich... Paulina Wójtowicz Leo Messi opowiada o zmaganiach z chorobą. "Zdewastowała moje płuca" Lionel Messi po raz pierwszy opowiedział o swoich zmaganiach z groźną chorobą, która odebrała życie milionom ludzi na całym świecie. Przez własną ambicję... Tomasz Gdaniec Mama Tobiaszka, który czeka na dawcę szpiku: Nie było to moje dziecko Moje dziecko od samego początku bardzo dużo chorowało. Moje przypuszczenie, że coś jest nie tak spowodowały wybroczyny, czyli małe krostki. Pojawiało się ich... Wstają o świcie i wspólnie ćwiczą. "To zmieniło moje życie" Członkowie ruchu Win the Morning, Win the Day chodzą na spacery lub pływają w lodowatej wodzie już o świcie. Mówią, że to zmieniło ich życie i znacząco wpłynęło... Wizyta u lekarza przełożona o cztery lata. To nie żart. "To może kosztować moje życie" Mieszkanka Koszalina dwa lata czeka na wizytę u lekarza specjalisty. Termin jest już bardzo odległy, ale kilka dni temu szpital poinformował, że wizyta jeszcze... Tomasz Gdaniec Moje dziecko się głodzi. Skąd się bierze anoreksja? Najtrudniej jest przyjąć do wiadomości fakt, że choroba dziecka ma podłoże psychiczne, bo jest nieszczęśliwe, samotne i zagubione, ma zaniżone poczucie własnej... Katarzyna Koper "Gdybym wiedziała, jak ciężko chore będzie moje dziecko, nie zdecydowałabym się go urodzić". Lekarz z hospicjum: tak, zdarza mi się słyszeć te słowa - Jestem przekonany, że większość z tych, którzy tak głośno domagają się zakazu terminacji ciąży obarczonej ewidentną i ciężką chorobą, nigdy takiego dziecka nie... Edyta Brzozowska Prof. Flisiak: twierdzę, że nie ma już kontroli nad epidemią. Każdy, kto miał styczność z opieką zdrowotną w obecnym stanie, potwierdzi moje słowa - Długo byłem zwolennikiem podejścia, żeby testować jak najwięcej. Tyle, że testowanie wymaga potem ogarnięcia tłumu osób, które mają pozytywny wynik. Więc jeśli... Karolina Świdrak Nowe technologie szansą na dłuższe życie Nowe technologie totalnie zrewolucjonizowały dostępne metody leczenia. Są największą nadzieją medycyny i sposobem na dłuższe życie. W czasach koronawirusa... Seria z Josie Quinn skradła moje serce od pierwszego tomu. "Ostatnie wyznanie" to już czwarta część. Na podjeździe domu Gretchen, policjantki z zespołu Quinn, zostaje znalezione ciało młodego mężczyzny. Do ubrania ma przypięte zdjęcie małego chłopca. Gretchen zaś znika bez śladu. Josie rozpoczyna śledztwo. polski arabski niemiecki angielski hiszpański francuski hebrajski włoski japoński holenderski polski portugalski rumuński rosyjski szwedzki turecki ukraiński chiński niemiecki Synonimy arabski niemiecki angielski hiszpański francuski hebrajski włoski japoński holenderski polski portugalski rumuński rosyjski szwedzki turecki ukraiński chiński ukraiński Wyniki mogą zawierać przykłady wyrażeń wulgarnych. Wyniki mogą zawierać przykłady wyrażeń potocznych. ticktticken rührt läuft tickende Sugestie Poniższy pięć są najlepsze opcje, aby chronić swoje serce tyka. Die folgenden fünf sind Ihre besten Möglichkeiten, um Ihre tickt Herz zu schützen. Jabłka są ładowane z witamin i minerałów, które utrzymują cię zdrowy i tyka. Äpfel werden mit Vitaminen und Mineralien geladen, die Sie gesund zu halten und tickt. Nie ma akompaniament - tylko dźwięk tyka zegar - ale można założyć własną playlistę i usłyszeć go dyskretnie w tle. Es gibt keine musikalische Begleitung - nur ein Ticken Timer Sound - aber Sie können Ihre eigene Wiedergabeliste und hören es leise im Hintergrund starten. Rzucacze wiedzą, że bomba nie tyka. Den Werfern ist es egal, moderne Bomben ticken nicht mehr. Zegar zmian klimatycznych tyka w tym wspaniałym krajobrazie. Die Uhr des Klimawandels tickt in diesen herrlichen Landschaften. Nie, ale jak długo tyka ta bomba nic mi nie zrobi. Ich weiß, aber er kann mir nichts tun, so lange diese Bombe tickt. Patrz, jak teraz tyka, odliczając każdą magiczną sekundę od mojego przyjazdu. Jetzt schau wie sie tickt, markiert jede magische Sekunde seit meiner Ankunft. Każdy zegar, wszędzie we wszechświecie, tyka w różnym tempie. Jede Uhr, überall im Universum, tickt mit einer anderen Geschwindigkeit. Okrągły otwór był prawdopodobnie używany jako ramy, w których dane pokazują, kiedy tyka godzin. Das runde Loch wurde vermutlich als Rahmen, in dem die Figuren zeigen, wenn tickt Stunden verwendet. Cóż, lepiej niech się pan pospieszy... bo w tej bombie cały czas tyka zegar. Das machen Sie lieber bald, weil die Uhr an dieser Bombe tickt. Smutna i samotna kobieta, której zegar biologiczny tyka nieubłaganie. Sie war eine hoffnungslose Frau, bei der die Uhr tickt. Mój biologiczny zegar nie jest jednym z tych który tyka. Ich bin nicht diejenige, deren biologische Uhr tickt. Choć perspektywa obecnie może wydawać się dość odległa, warto pamiętać, że zegar już tyka i zostało zaledwie 20 miesięcy. Und obgleich diese Aussicht noch in der Ferne zu liegen scheint, gilt es sich vor Augen zu führen, dass die Uhr bereits tickt und dass nur noch 20 Monate bleiben. Przywiązany do krzesła, a bomba tyka Gefesselt an einen Stuhl und die Bombe tickt Etniczna bomba w Europie już tyka w rytm słów Erdoğana Die Volksbombe in Europa tickt bereits im Rhythmus der Worte Erdoğans Zegar już tyka, czasu zostało mniej, niż nam się wydaje. Die Uhr tickt bereits und es bleibt weniger Zeit als man denken könnte. Zegar ścienny, czas tyka szybciej, dwanaście godzin czas okrążenia Wanduhr, die Zeit tickt schneller und zwölf Stunden Zeit Runden Mamy zmarnować godzinę na przygotowania, podczas gdy gdzieś w mieście tyka bomba? Anderthalb Stunden mit Umzug verschwenden, während eine Bombe tickt? Ale zegar wciąż tyka. Non? Aber die Uhr tickt, non? Nic nie tyka, a ja cię nie chcę! Nichts tickt, und ich will dich nicht! Nie znaleziono wyników dla tego znaczenia. Wyniki: 113. Pasujących: 113. Czas odpowiedzi: 108 ms. Documents Rozwiązania dla firm Koniugacja Synonimy Korektor Informacje o nas i pomoc Wykaz słów: 1-300, 301-600, 601-900Wykaz zwrotów: 1-400, 401-800, 801-1200Wykaz wyrażeń: 1-400, 401-800, 801-1200
Cuz in tha hood true homies make you feel good. And happy times we be actin' up call tha cops. Bringin' tha cease to tha peace that was on my block. It never stop, when my mama ask me will I change. I tell her yeah but it's clear I'll always be tha same. Until tha end of time. Chorus:
Od naszego wyjazdu upłynęło już trochę czasu, a ja wciąż cudownie go wspominam i ciepło myślę o miejscach, które odwiedziliśmy, jednocześnie rekomendując je wszystkim, których spotkam na swojej drodze;) Jeśli oglądaliście nasze instastories, to wiecie, że Słowenia niesamowicie nas zauroczyła - piękne miejsca, widoki, cudowne Alpy, jeziora i taki niesamowity spokój, który mimo wielu ciekawych zajęć odczuliśmy i który bardzo dobrze nam naszej podróży było zakończenie sezonu Pucharu Świata w Skokach oraz loty narciarskie. Jak wiecie, razem z Bergstern odwiedziliśmy wcześniej uroczą Wisłę, Zakopane i Norwegię. Każde miejsce miało swój urok, ale Planica okazała się absolutnie wyjątkowa! Nie wiem czy to dzięki wspaniałej pogodzie (było znacznie cieplej niż się spodziewaliśmy, nawet spokojnie mogliśmy zostawić kurtki w hotelu!), czy atmosferze panującej na skoczni, ale było naprawdę wspaniale. Jeśli przeszło Wam kiedyś przez myśl, żeby wybrać się na skoki, albo ucieszyłoby to Waszych mężczyzn, to jedźcie bez wahania - ten sport generuje bardzo dużo pozytywnych emocji i to po prostu przesympatycznym Kamilem StochemOd piątku przyglądaliśmy się zawodom, kibicowaliśmy "naszym" i przy okazji zwiedzaliśmy okolice Planicy (o tym w kolejnym poście). Dzięki temu, że byliśmy "teamBergstern mieliśmy też okazję obejrzeć skocznię z każdej strony, podziwiać widoki z góry (co i Was zachwyciło na instastories), ale także spotkać skoczków, czy być bezpośrednio przy nich, kiedy odbierali nagrody za ten konkurs i za cały sezon. Jedną z nagród dla najlepszych były także zegarki szwajcarskiej marki Bergstern, które i nam tradycyjnie towarzyszyły podczas tego wyjazdu!:)Ponieważ to były ostatnie zawody w tym sezonie, mam też dziś dla Was niespodziankę! Zanim wybierzecie się na kolejne zawody , czas do nich mogą odmierzać Wam zegarki Bergstern! <3 (a myślę, że wiele i wielu z Was do tego przekonaliśmy). Specjalnie dla Was mam 3 zegarki - niespodzianki! W dodatku możecie wybrać, czy chcielibyście damki, czy męski model! <3Wejdź na stronę Apart - Bergstern TUTAJWybierz zegarek Bergstern, który podoba Ci się najbardziej i wklej link w komentarzu. Napisz czy to zegarek dla Ciebie czy dla kogoś bliskiego, a także napisz krótko dlaczego chciałbyś/chciałabyś go wygrać. Polub nasz profil na instagramie TUTAJ i facebooku TUTAJKonkurs trwa od dziś ( do niedzieli ( do północyW formularzu zgłoszeniowym komentarza uzupełnij swój poprawny adres e-mailWygrywają trzy osoby <3 Srebrny czy złoty? Zegarki Bergstern znajdziecie TUTAJ Być w takim miejscu - Wow! <3 Pojawiło się też kilka nowości w portfolio Bergstern - między innymi ten model skradł moje serce, a pozostałe znajdziecie TUTAJZdjęcia poniżej wykonał Tadeusz A w kolejnym poście z naszego wyjazdu między innymi takie widoki <3Wyniki konkursuGratulujemy zwycięzcom - adresy do wysyłki nagrody przyślijcie na adres ania@ (z maila którego podaliście w formularzu zgłoszeniowym), podajcie również numer telefonu dla kuriera, a w mailu wpiszcie czy zegarek (model będzie niespodzianką) mamy wysłać z kolekcji damskiej czy zegarki;-) jest to piękny dodatek do ubrań. Mam już dwa, o których marzyłam;-) z firmy Bergstern też mam swój wymarzony model;-) ale tym razem chciałabym zegarek dla mojego ukochanego męża. On tak samo jak i ja docenia dobre dodatki do ubrań. Uwielbiamy robić sobie niespodzianki;-) Zegarek to nie tylko dodatek ale także jest to znak i przypomnienie, że czas nieubłaganie mija i ty(...)Agnieszka Oglądam Wasz wyjazd na Stories! Aż chciało się wybrać na skoki żeby kibicować na żywo 😁 Pamiętam, jak jeszcze za czasów Małysza czyli…dawno temu. Wstawałam czasem o 3 nad ranem żeby obejrzeć jakieś ważne zawody np. Japonii 🙈🤣 co to były za czasy 😂 podoba mi się ten zegarek z niebieską tarczą, gwiazdami i księżycem. Uwielbiam obserwować niebo w ciepłe letnie wieczory. No i kocham niebieski więc jak znalazł! 😁 (...)Patrycja Mazur - Kozioł Piękny, klasyczny, a zarazem ponadczasowy zegarek – symbol czasu. Moim marzeniem jest podarować go mojemu najlepszemu przyjacielowi – kochanemu mężowi, który ostatnimi czasy jest coraz bardziej zabiegany i zapracowany. Bardzo chciałabym, aby cały swój wolny czas, którego ma coraz mniej poświęcał tylko dla mnie i naszego synka, żeby za każdym razem spoglądając na ten zegarek, pomyślał o nas(...)Ona: Było wspaniale! <3On: To prawda, niezwykła atmosfera no i piękne miejsce!Previous StoryInstagram - czego nie warto robić, a ...Next StoryWielkanocne inspiracje - dekoracje na stole, złote ...
Szukasz czegoś więcej w życiu? Zajrzyj do nas:http://www.oazazembrzyce.plhttp://www.modlitwaserca.plhttp://www.kerovan.niedzwiedz.plMoje serce się w Tobie

Home » Zdrowie » PSYCHOSOMATYKA » Psychosomatyka: SERCE, KREW i KRĄŻENIE – nadciśnienie, niskie ciśnienie, zawał sercaPsychosomatyka: SERCE, KREW i KRĄŻENIE – nadciśnienie, niskie ciśnienie, zawał sercaCo psychosomatyka mówi o chorobach serca, krwi i krążenia krwi? Jak rozumieć problemy z sercem i krążeniem z psychosomatycznego punktu widzenia? W tym wpisie dowiesz się, jak psychosomatycznie interpretować i rozumieć choroby jest wyrazem naszej określa stan psychiczny i fizyczny, uczestniczy w wymianie energetycznej, oczyszczaniu. Krew pełni funkcje odżywcze, przenosi różne była i jest używana w magii, obrzędach o charakterze magicznym, w obrzędach religijnych. Nawet chrześcijanie wierzą w przemianę wina w krew Jezusa…Krew jest symbolem i ciśnienie krwiCIŚNIENIE KRWI to parcie krwi na ścianki żył. Widać tutaj dynamikę typu: akcja – reakcja, aktywność – CIŚNIENIE KrwiNiskie ciśnienie krwi oznacza apatię, marazm, omdlenia, zapaści… Osoba z niskim ciśnieniem krwi bardzo mocno obawia się wejść w konflikt, nie chce zobaczyć „o co chodzi” – wycofuje się z życia, nie ma energii, albo uchodzi z niej jest podobna jakościowo do niskiego ciśnienia – to również ucieczka od działania, od wyzwań, od się robi, gdy ktoś ma omdlenie? Między innymi podnosi się nogi do góry. Wtedy krew spływa do głowy, uderza do twarzy. Psychosomatycznie rozumie się to jako chęć osoby to tego, żeby inni wszystko robili za nią. To ucieczka przed problemami… A gdy uciekasz przed problemami, to problemy nawarstwiają się… i im szybciej uciekasz, tym problem szybciej Cię gonią…Psychosomatyka – Niskie ciśnienie krwiNiskie ciśnienie krwi psychosomatycznie to:ucieczka od odpowiedzialnościosoba z niskim ciśnieniem ma przekonanie, że nie może czemuś, albo niczemu nie może sprostaćbrak wytrwałości w działaniubrak otwartości w stosunku do relacji, partnerazimnoNADCIŚNIENIE – WYSOKIE CIŚNIENIE KRWIWysokie ciśnienie krwi (nadciśnienie) oznacza strach, lęk, wysiłek fizyczny. Sama myśl, że coś mamy zrobić albo powiedzieć sprawia, że ciśnienie uderza do głowy. W nadciśnieniu pojawia się nacisk, presja, którą człowiek sam w sobie wytwarza już na etapie samego myślenia o trudnej dla niego zachowuje się człowiek z nadciśnieniemNadciśnienie pojawia się wtedy, gdy człowiek unika konfrontacji. Niby chce, czuje, że powinien wejść mocno w jakąś relację, sytuację… ale nie wchodzi. Wtedy siła, którą może wykorzystać do fizycznego działania kumuluje się i zamiast wyładować na zewnątrz – uderza do z nadciśnieniem nie wchodzi w relacje, w które powinna wejść – nie mierzy się z konfliktem. Osoba z nadciśnieniem często unika konkretnego konfliktu, w który powinna wejść. Zamiast tego działa w wielu kierunkach, byle tylko uciec od problemu, który powinna rozwiązać. Zamiast zrobić to „Coś” dla siebie, na ogół robi wiele dla innych, na i wysokie ciśnienie, to dwie strony jednego medalu:NISKIE CIŚNIENIE, to ucieczka w CIŚNIENIE, to ucieczka w psychosomatyczneAby zrozumieć swój problem, zapytaj siebie:Z czym powinieneś się zmierzyć?Od czego uciekasz? Od jakiej relacji, problemu, celu uciekasz?Czego nie możesz sobie wybaczyć?Czy musisz to wszystko robić?Co się stanie, gdy sobie to wszystko odpuścisz?Dlaczego musisz tak kontrolować siebie i otoczenie?Przed czym uciekasz? Przed jakimi emocjami uciekasz? Przed jakimi działaniami uciekasz?Serce – PsychosomatykaMówimy „Ja” i wskazujemy okolice na poziomie biologicznym i energetycznym jest centrum psychosomatyki – SerceMówimy:człowiek wielkiego serca,człowiek bez serca,mieć otwarte serce,mieć serce na dłoni,mieć serce z kamienia,mieć twarde sercemieć miękkie serceTWARDE SERCENa poziomie fizycznym oznacza zwłóknienia i zatory. Na poziomie energetycznym „twarde serce” oznacza blokady energetyczne – na poziomie ciała uczuciowego i mentalnego nie generujemy z naszego wnętrza Miłości – nie dajemy Miłości sobie i nie dajemy Miłości SERCECzłowiek o „miękkim sercu” zawsze podejmuje ryzyko kochania kogoś całym sercem. To ktoś, kto bezgranicznie otwiera się w każdej sytuacji i nie boi się kogoś pokochać. Człowiek o miękkim sercu jest ufny i wierzy w drugiego przed otwarciem na Miłość jest LĘK. Kiedy ktoś odczuwa lęk przed Miłością, to często okazuje Miłość, ale jednocześnie staraja się ją SERCA zwykle odbywa się bez udziału woli człowieka i przypomina rytm w naturalny sposób dajemy – otwieramy się na Boską Miłość możemy kontrolować? Zawsze możemy się starać kontrolować, ale wtedyKontrola = PowstrzymywanieLĘK (lęk przed Miłością) jest wyrazem obrony przed światem. Osoba blokuje się i ZAMYKA przed ktoś nie okazuje uczuć?NIE OKAZUJEMY UCZUĆ, bo:co ten ktoś sobie pomyśli?co inni sobie pomyślą?co ja o tym pomyślę?Na przeszkodzie okazywania uczuć staje ROZUM i pojawia się coraz mniej serdecznych gestów. Kiedy najczęściej włącza się Rozum? Kiedy ktoś chce okazać spontaniczne uczucia, a w głowie pojawia się „nie, to nie wypada, no co ty robisz, jak tak można, to nie profesjonalne” SERCASerce szaleje, gdy je kontrolujemy. Nieregularny rytm serca wskazuje na coraz większą kontrolę Rozumu nad światem uczuć, utarte normy, nieokazywanie uczuć, kierowanie się SercaNERWICA SERCA oznacza, że najwyższy czas wsłuchać się w swoje serce, bo wcześniej Serce za mało było SercaZAWAŁ SERCA – zator w naczyniach – serce się „rozrywa”, wszystkie uczucia chcą wyjść na wierzch. W jednym momencie serce chce rozdzielić wszystkie uczucia, które nie były rozdzielane przy każdym jego serca zmusza do zwolnienia tempa, dostrzegania bliskości rodziny, słuchania SERCE – ofiara roszczeń ego; nie potrafi rozróżnić swego prawdziwego „Ja” od ego. Ciasny umysł = Ciasne NA SERCU – nie potrafi do końca KRWI DO MÓZGU – PARALIŻ – boją się, że będą zależni od innych, kalkulują, chcą często innych uzależniać od siebie. Powinni zrozumieć, że najważniejsze jest WSPÓŁDZIAŁANIE, a nie RYWALIZACJA. Najwyższy czas otworzyć się na innych – jest potrzebna pomoc innych; albo: nie chcą innym pomagać – nie chcą się ZAKRZEPICA – człowiek myśli, że jest tylko jedna możliwość, więc dosłownie zamyka się na przepływ mnogości możliwości sił W CHODZENIU – do czego to zmusza? Zatrzymaj się i rozejrzyj!Serce – przegroda międzykomorowaW chwili przyjścia na świat zamyka się przegroda międzykomorowa serca. Wchodzimy w dualizm, ale jest to pozór – zawsze bytujemy jako całość i jest to widoczne i w sercu (dwie komory) i w mózgu (dwie półkule mózgowe). OTWIERANIE SERCAObjawy otwierania się i otwarcia Serca:dostrzeganie innych ludzi jako niezależnych bytów: rozumiesz, żeby nie ograniczać innych, nie zatrzymywać, nie niszczyć; akceptujesz odmienność ludzi, bo wiesz, że są Twoim lustrzanym poczucie zagrożeniaZaczynasz współodczuwać innychCoraz bardziej akceptujesz siebieSłuchasz innych sercem – pojawia się naturalne rozróżnianie, co kto nosi w sercu, zwraca się dużo mniej uwagi słowaGłębokie współczucie – rozumiesz, że ktoś ma daną ścieżkę (alkoholi, prostytutka, ksiądz-fanatyk, itd… – każdy wybiera to, czego doświadcza) – nie krytykuje się ludziNie czujesz zagrożenia, gdy bliska osoba wchodzi w relacje z innymi znaczenie choroby wg L. HayŻylakiTrwanie w znienawidzonej sytuacji. Zniechęcenie. Poczucie przepracowania i nadmiernego afirmacja: Trwam w prawdzie, żyję i poruszam się z radością. Kocham życie, poruszam się zapalenie żyłZłość i frustracja. Oskarżanie innych za ograniczenia i brak radości w afirmacja: Radość swobodnie przepływa przeze mnie i jestem w zgodzie z jest wyobrażeniem ośrodka miłości i Moje serce pracuje zgodnie z rytmem pracy sercaZaburzenia pracy serca: długotrwałe kłopoty emocjonalne. Brak radości. Znieczulenie serca. Wiara w potrzebę napięcia i Radość, radość, radość. Z miłością pozwalam przepływać radości przez mój umysł, ciało oraz serca– wyciskanie z serca całej radości na rzecz pieniędzy lub Przywracam radości centralne miejsce w moim sercu. Obdarzam miłością wieńcowa, zakrzepicaChoroba wieńcowa: poczucie samotności i przerażenia, „Czuję, że nie jestem dość dobry. Nie robię tyle, ile trzeba. Nigdy tego nie dokonam.”Afirmacja: Stanowię jedność z całym życiem. Wszechświat wspiera mnie we wszystkim. Wszędzie jest symbolizuje radość obecną w ciele, płynącą Jestem człowiekiem wyrażającym i otrzymującym radość krwiChoroby krwi oznaczają brak radości. Brak dopływu nowych pomysłów i Nowe, radosne idee krążą we mnie krwiZakrzepy krwi oznaczają zamknięcie przepływu Budzę w sobie nowe życie. szpiku kościZapalenie szpiku kości, to złość i frustracja u samych podstaw życia. Poczucie braku Jestem w zgodzie z życiem i zawierzam jego procesowi. Jestem bezpieczny i brutalnie niszczone natchnienie. „Jaki to ma sens?”Afirmacja: Wychodzę poza ograniczenia przeszłości ku obecnej wolności. Bezpiecznie jest być znaczenie choroby wg Louise L. Hay

Tłumaczenia w kontekście hasła "najlepsze serce" z polskiego na niemiecki od Reverso Context: Masz najlepsze serce na świecie, Poirot. Serce, nie
Powtórzyłaś się z serce strofa po strofie, druga i trzecia zwrotka, jakoś mnie to zakuło w oczy pierwsze. Pisać żeby się wyrazić lub zebrac emocje i odczucia jest zawsze dobrze, a i warsztat idzie do przodu. Ten kawałek, niestety wieje dla mnie banałem (ale nie w jakimś mega negatywnym sensie, ot walentynkowa kartka), czasami jest rym, czasami nie, rytm się zapodział. A tańczenie bywa najfajniejsze w domu, samej, w bieliźnie bądź nie, większe możliwości frywolnej ekspresji, które być może nie doszłyby do skutku gdyby ktoś obserwował. Ale kto wie, może jesteś świetną tancerką, ja to np jedynie bez świadków :) Dam 3 i mentalnego plusa do tej trójki na zachętę. Na Twoim miejscu wróciłabym do tego utworku może za 2 miesiące, łatwiej będzie w nim pogrzebać po zmienionej upływem czasu perspektywie. Pozdrawiam :))
TYKA Sports (P) Ltd. Winning means you are committed to go the distance and beyond, you are ready to work harder than the hardest and above all you are ready to beat your best everyday! If you have the will then we are the way. Drżenie. Przejmujące kontrolę nad mi ciałem drgania doprowadziły mnie do kolejnego upadku. Kule opadły na podłogę z głuchym jękiem, a ja wsłuchiwałam się w jego echo szumiące w mojej głowie. Kolejny raz poddałam się chorobie i nie miałam nawet siły, żeby cokolwiek z tym zrobić. W głowie samoistnie pisały się czarne scenariusze, nie zostawiając miejsca na jakiekolwiek szczęśliwe zakończenie. Po prostu zamiast zagrzewać do walki, zachęcały do poddania się. - Jeszcze raz, pani Sakuro. – usłyszałam głos rehabilitantki, ale ani myślałam podnosić się na nogi. Wpatrywałam się beznamiętnym wzrokiem w pustkę przed sobą i pozwalałam moim myślom na swobodne dryfowanie w eterze. – No, proszę. – a niech sobie gada. Już drugi miesiąc od postawienia diagnozy tylko mnie prosi, błaga i zmusza do bycia normalną, kiedy ja normalną być już nie będę. - Wyjdź stąd. – poleciłam i obróciłam się na bok. Coś zaczęła gadać, ale ja puściłam to mimo uszu. Nie wiedziałam jak pozbyć się jej ze swojego, dobiegającego końca, życia. Choroba nie dawała mi jakichkolwiek szans na przeżycie. Lekarze też mi ich nie dawali. Ja sama sobie ich nie dawałam, ale Sasuke jak dziecko wierzył, że wszystko się jakoś ułoży. Czasami ten jego optymizm doprowadzał mnie do szału. Rzucałam wtedy w niego czym popadnie, ale on był uparty i nie zamierzał się wycofywać. Tak samo jak ja. Szkoda tylko, że nie znaleźliśmy porozumienia na tej samej płaszczyźnie. - Tamiko, co się dzieje? – usłyszałam głos swojego męża. Zamknęłam powieki i szybko ubezwłasnowolniłam jakiekolwiek ciepłe uczucia. Lepiej będzie, jak przyzwyczaję go do nieuchronnego rozstania. - Pani Sakura odmówiła dalszych ćwiczeń. - Możesz nas zostawić, Tamiko. Dziękuję. – usłyszałam szelest ubrań rehabilitantki, a następnie ciche trzaśnięcie drzwiami. Minęło kilka minut, zanim Sasuke podszedł bliżej. - Dlaczego znów się poddajesz? – w jego głosie nie było ani współczucia, ani błagalnej nuty. On po prostu był beznamiętny. Jak zawsze, gdy zawodziłam. - Już nie mam siły. Zmuszam swoje nogi do poruszania się, a i tak wiem, że są martwe. – odpowiedziałam i ułożyłam się wygodniej na panelach. - Nie wolno ci się poddawać. – zarządził. Zdenerwowany zaczął przechadzać się tam i z powrotem po pokoju, ale na mnie nie robiło wrażenia jego uniesienie. Jedno z wielu i na pewno nie ostatnie. Ot co. - Zostaw mnie w spokoju. – wymamrotałam. – Znajdź sobie nową, ładniejszą i sprawniejszą żonę, a mnie po prostu pozwól odejść. - Chyba sobie ze mnie kpisz! – warknął. Klęknął przy mnie i złapał za ramiona. – Jestem zbyt egoistyczny, aby tak postąpić. Już do mnie należysz, a ja nie oddaję swoich własności. - Jestem dla ciebie tylko bezwartościowym okazem. Udogodnieniem w próżnym życiu. Teraz się zepsułam, a ty na siłę starasz się mnie poskładać. Po co? – zapytałam. Nie było we mnie złości, ani rozgoryczenia. Jedynie niewiedza. Dręcząca od wielu lat niewiedza. Tyle razy dawał mi odczuć, że jestem jedynie przedmiotem. Należałam do niego. Brał mnie, kiedy chciał, przesuwał z kąta w kąt, a przede wszystkim pokazywał wszystkim, jako swoją zdobycz. Nie liczył się z moimi potrzebami, chyba że miał wobec mnie jakieś plany. Wtedy zwracał uwagę na mój komfort i wygodę. Nigdy niczego mi nie brakowało. Przynajmniej z jego punktu widzenia. Ja jednak w tym przepychu żyłam jak żebrak. Błagałam go o jeden uśmiech. O pocałunek na dobranoc, o dotyk, gdy było mi źle, o zwykłe ‘kocham’ każdego poranka. Skąpił mi tego, bo uważał to za słabość. To było zbędne w jego idealnym życiu. Liczyły się tylko hedonistyczne czynności i rzeczy, które mu to zapewniały. Byłam takim jego przedmiotem. Odfajkowana pozycja na liście ‘do zrobienia’. Teraz siedział trzymając mnie za ramiona i wpatrywał się bacznie w moje tęczówki. Nie wiem, czego doszukiwał się w ich barwie, bo nie miałam nic do ukrycia. - Pojmij to, człowieku, że ja umieram, a ty nie jesteś Bogiem, żeby mnie ocalić. - Nie umrzesz. – odpowiedział najspokojniej w świecie. Zupełnie, jakby miał monopol na Śmierć. Westchnęłam, nie pojmując jego motywacji. Najnormalniej w świecie wymieniłby uszkodzony towar na nowszy. - Twój tupet wciąż mnie zadziwia, Sasuke. – rzuciłam i zamknęłam oczy. Nagle poczułam się bardzo zmęczona. Wszystkie siły opuściły mnie w jednym momencie, a ja nie potrafiłam zebrać się w sobie, żeby spojrzeć na niego raz jeszcze. Jak zza mgły dotarł do mnie jego głos, jednak tylko odebrałam dźwięk. Mój mózg nie reagował na moje polecenia. Sasuke wołał mnie coraz bardziej rozpaczliwie, a ja tonęłam w lodowatej otchłani bezruchu. Dosłownie czułam, jak moje mięśnie, jeden po drugim, wyłączają się z użycia, a moja świadomość powoli wygasa. W ułamku sekundy straciłam kontakt. Czułam dotyk ciepła. Delikatny puch otaczał mnie zewsząd, dając irracjonalne poczucie bezpieczeństwa. Zamrugałam powiekami i otworzyłam je, ale naraz dopadła mnie oślepiająca biel. Gdy mój wzrok przyzwyczaił się do jasności, rozejrzałam się wokół siebie. Leżałam w ciepłym śniegu. A może to ja byłam tak samo zimna, jak on i nie czułam różnicy? Szczerze? Nie interesowało mnie to za bardzo. Ciekawiło mnie za to, gdzie jestem. Hektary pola pokrytego białą pierzyną wydawały się nie mieć końca ani celu. Nie było drzew, kamieni, strumyka, traw, nic. Pustka. No i ja. Miałam przeczucie, że znajduję się w samym centrum tego niczego. No, bo czym byłam i gdzie byłam? Nie widziałam swoich dłoni, stóp, brzucha, ani najmniejszego kawałka swojego ciała. Byłam lekka, jak ten śnieg. Podniosłam się na… Nogi? Nie wiem. Wstałam. Zrobiłam krok, ale na puchu nie pozostawiłam śladów. Jakbym nie istniała. Ale jak to jest możliwe? Przecież jestem! Mówię, myślę, patrzę i słucham… W jednej chwili dopadła mnie desperacja. Panika ogarnęła całe moje ciało i umysł, blokując racjonalne myślenie. Puściłam się biegiem przed siebie, w stronę horyzontu, ale z każdym pokonanym metrem rosła obawa, że jestem sama. Że cała ta sceneria to moje życie, które jest jedną wielką samotnią. Opadłam na ziemię i wzniosłam oczy ku niebu. A właściwie ku pustce imitującej niebieską kopułę. Otworzyłam usta gotowa do krzyku, ale głos ugrzązł w gardle. Łzy wyschły, a uczucia zamarły. Zmieniłam się w wielką emocjonalną pustynię. Bez nadziei na przełom. Stałam się pustym naczyniem, bez szans na napełnienie. Dziwne porównania, ale tego stanu inaczej nazwać się nie da. Odwołałam się do pamięci. Przywołałam wspomnienia, ale nie wiedziałam jakie. To było jak zawołanie ‘Hej, ty’ w tłumie ludzi. Bezimienny krzyk. Położyłam się na tym ciepłym puchu i mentalnie uroniłam kilka łez. Mentalnie krzyknęłam i mentalnie poczułam. Chaos to jedyne określenie tej ciszy panującej wokół mnie. Miałam nieodparte wrażenie, że wszędzie naokoło wre, ale ja najzwyczajniej w świecie tego nie dostrzegałam. Byłam jedynie w posiadaniu prymitywnego przeczucia. - Sakura… - jakiś głos przebił się przez woal milczenia. Czy to było do mnie? - Sakura… - rozejrzałam się, ale nikogo nie dojrzałam. - Sakura… - dotknięta desperacją w głosie poruszyłam się niespokojnie. - Sakura… - podniosłam wzrok ku niebu, ale nic nie spostrzegłam. - Sakura… - po moich plecach przeszedł dreszcz. Jakaś nieopisana siła przyciągnęła mnie do ziemi, podczas gdy inna wyciągała mnie do góry. Ból, jaki zrodził się podczas walki dwóch mocy, był nie do opisania. Sama nie wiedziałam, której z nich się poddać. Z jednej strony bałam się otaczającej mnie pustki. Napawała mnie przerażeniem i niepewnością, ale z drugiej strony byłam ciekawa nowego miejsca, które z takim zapałem przyciągało mnie do siebie. Zaczęłam przeć przed siebie. Poddałam się sile odgórnej. Tej, która wydawała się być dominującą. Skutkiem mojego wyboru był rozrywający ból nabieranego w płuca powietrza. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że tam, na dole, nie oddychałam. Czyżbym była wtedy… Martwa? - Saki… - znów ten głos. Powoli moje myśli wracały na swoje miejsce. Wspomnienia ukazały się jak zdjęcia w starym albumie, a słowa tego mężczyzny wreszcie do mnie trafiły. - Sasuke? – moje usta same złożyły się w to imię. Odzyskałam siebie, ale nie byłam do końca pewna, czy tego właśnie chciałam. Poczułam, jak łapie mnie za rękę i mocno ściska. Miałam wrażenie, jakby zaraz miał zmiażdżyć moje kości. Byłam jak ze szkła. Nie miałam pewności, czy przez oddychanie nie rozpadnie się całe moje ciało, a co dopiero czy wytrzyma napór jego dłoni. - Saki. Saki. – był przerażony nie mniej ode mnie. Desperacja w jego głosie poruszyła jakąś wrażliwą strunę w mojej duszy. Nabrałam głośno powietrza i rozpłakałam się. Strach, który towarzyszył mi w nieznanym miejscu, spotęgował się i doprowadził mnie na skraj wytrzymałości. - O mój Boże! – wychlipałam. – Weź mnie stąd. Zabierz gdzieś, gdzie nikt nas nie znajdzie. Gdzie oszukamy śmierć. – płakałam, a Sasuke tulił moją dłoń do swojego policzka. - Nie poddamy się. Nie oddam cię nikomu. – zapewniał, ale głos w moim umyśle szeptał, że nasze starania spełzną na niczym, bo mój los już został przesądzony. Odpuścił z treningami. Nie musiałam udawać, że do czegoś zmierzam. Zmiana w zachowaniu Sasuke była diametralna. Siedział ze mną w domu, rozmawiał, pomagał mi, starał się. Wieczorami, gdy nachodziły mnie najczarniejsze myśli łapał mnie za rękę i, spoglądając głęboko w oczy, milczał, bo jego wzrok mówił wszystko. Kochał mnie. Wiedziałam, że jest trudnym człowiekiem, jeżeli chodzi o okazywanie uczuć, ale nie umiałam sobie wybaczyć, że zwątpiłam w niego. Nie powinnam była nawet pomyśleć o tym, że mnie nie kocha. Jedna sprawa nie dawała mi jednak spokoju. - Dlaczego zabraniałeś mi spotykać się z własną matką? – zapytałam, kiedy leżeliśmy w łóżku. Sasuke westchnął i odłożył książkę na szafkę. Odwrócił się w moją stronę i zmierzył mnie zastanawiającym spojrzeniem. - Ufasz mi? – coraz mniej mi się to podobało. Kiwnęłam głową i czekałam. Mój mąż usiadł, skutkiem czego kołdra zsunęła się z jego nagiego torsu. Starałam się nie rozpraszać, więc zmusiłam się do podniesienia wzroku na jego twarz. - Twoja matka miała romans z moim ojcem. – zamarłam. Perfidne kłamstwo! Mój umysł zbuntował się przeciwko wizji matki jako puszczającej się służącej. Sasuke widząc rodzący się w moich oczach płomienny bunt uniósł ręce w geście poddania i wyszedł z łóżka. Podszedł do sejfu ukrytego w regale na książki i wyjął z niego kopertę. - Dostałem to po naszym ślubie. Nie chciałem niszczyć twojego wyobrażenia o mamie. Wolałem, żebyś znienawidziła mnie, niż ją. – otworzyłam papier niemalże drąc go na kawałki, a na moje kolana wysypał się plik zdjęć ukazujących moją matkę z ojcem Sasuke. Do oczu napłynęły słone łzy, ale uparcie starałam się je powstrzymać przed potoczeniem się po moich policzkach małymi potokami. - Jak to… - nie umiałam wydusić z siebie ani jednego sensownego zdania. - Mieli romans, mój ojciec rozwiódł się z moją matką dla twojej, ale ona nie umiała was zostawić. Zniknęła z jego życia pozostawiając w nim pustkę. Ojciec zaczął się staczać, firma zgrzytała, a na koniec ten zawał. – wspomnienia pochłonęły go bez reszty. – No i tak oto powstaje Sasuke prezes wielkiej spółki. – rzucił z goryczą. Nie umiałam się powstrzymać. Zwlekłam się z łóżka i ostatnimi resztkami siły wczołgałam się na wózek. - Co ty robisz? – wyrwany z otępienia nie zapanował nad lekkim przestrachem w swoim głosie. - Jadę do matki. Teraz już mi nie zabronisz. – warknęłam. Jak mogła mi to zrobić?! Nie wierzyłam w jej perfidię i dwulicowość. Dlatego była taka miła dla Sasuke. Widziała w nim jego ojca! Zrobiło mi się niedobrze. Wjechałam do garderoby i wyjęłam z półki pierwsze lepsze jeansy. Wracając do sypialni chwyciłam sweter i podkoszulkę. Gdy znalazłam się w sypialni Sasuke właśnie kończył ubierać koszulę. - Nie wierzę. To jest ponad moje siły. – mruczałam pod nosem. Mozolnie wciągnęłam na siebie koszulkę i sweter, ale ze spodniami nie szło tak łatwo. Sasuke podszedł do mnie chcąc pomóc, ale ja warknęłam ostrzegawczo i sama postanowiłam uporać się z własnym niedołęstwem. - Jedziemy. Po kilkunastu minutach jazdy byliśmy na miejscu. Zegarek wskazywał dziesiątą wieczór, ale w kuchni paliło się światło. Sasuke wysiadł pierwszy i rozłożył wózek, a ja przeskoczyłam na niego i podjechałam pod drzwi. Zapukałam gwałtownie czekając, aż się otworzą. - Sakura? – głos mojej matki był pełen radości i smutku jednocześnie. Mną jednak teraz nie wzruszały jej łzy ani zmarszczki, gdy na jej twarzy zawitał uśmiech pełen ulgi. - Ty! Jak mogłaś mi to zrobić! – wrzasnęłam. Wystraszona cofnęła się w głąb holu, a ja wjechałam tam z impetem. – Jak możesz stać teraz przede mną i wpatrywać się w moje oczy z tą fałszywą radością?! - Sakura, uspokój się. – Sasuke położył mi dłoń na ramieniu, ale szybko ją strąciłam. - Zdradziłaś tatę! Oszukałaś jego i mnie! Ty… - zabrakło mi słów. Zacisnęłam bezsilnie pięści i uderzyłam nimi o swoje bezwładne nogi. Nawet nie poczułam pieczenia, co pogrążyło mój humor jeszcze bardziej. - Powiedziałeś jej? - Miałem dość jej nieuzasadnionej nienawiści do mnie. – powiedział spokojnie. – Przez tyle czasu musiałem udawać, że mi na niej nie zależy, bo ty potrzebowałaś komfortu. Mam już tego powyżej uszu. – ta wiadomość utopiła moje wątpliwości co do jego prawdomówności. - Nie chcę cię znać. – rzuciłam z jadem w głosie i skierowałam się do wyjścia. Nie zważałam na jej błagania, nic mną w tym momencie nie wzruszało. – Jedźmy do domu. Minęło kilka miesięcy od pamiętnej wymiany zdań. No, od pamiętnego monologu. Pomimo próśb Sasuke, ja nie chciałam porozmawiać z własną matką. Nie umiałam już jej słuchać, ani tym bardziej zrozumieć. Zadziwiające, jak wiele wyrozumiałości drzemało w moim mężu. Czułam się przy nim jak ostatni tyran, co było dla mnie niepojęte. - Jak się czujesz? – zapytał jak co rano. Podniosłam ociężałe powieki i spojrzałam na niego starając się odgonić z mojej twarzy zmęczenie. Prawda była taka, że z każdym dnie czułam się coraz gorzej. Nie życzyłam sobie żadnych wizyt, bo wiedziałam, że każdy patrzyłby na mnie ze współczuciem i litością, a tego bym nie zniosła. - Dobrze. – odparłam i podniosłam się na ołowianych rękach. - Ale nie lepiej jak wczoraj. – stwierdził. Westchnęłam. - Sasuke. – powiedziałam i złapałam w dłonie jego twarz. – Jest dobrze. – spojrzał na mnie z wyrzutem. - Nie okłamuj chociaż siebie samej. – poprosił. Pocałowałam go czule i przeczesała jego włosy. - Kocham cię, Sasuke. – odrzekłam. Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie. *** Promienie słoneczne delikatnie muskały twarze przechadzających się ludzi. W tle brzmiała subtelna muzyka, i tylko co jakiś czas ktoś zatrzymywał się, żeby posłuchać. Drzewa szumiały w rytm melodii, a ptaki milkły zdając się być równie zasłuchane w tonach co ludzie. Cień przebiegający po twarzy jednego człowieka ukazywał ból. Mętne spojrzenie utkwione w martwym punkcie przed sobą nie reagowało na kolorowe bodźce z otoczenia, a jego oddech nie uspokajał się od kilku dni. Samotna róża spoczywająca w jego dłoni jarzyła się bielą w promieniach śmiejącego się słońca, a czarny garnitur mącił radość kolejnego dnia. Sasuke stał jak posąg, wpatrując się w szary, marmurowy nagrobek. Nieświadomie ścisnął trzymany w ręku kwiat, a po listkach pociekła bordowa krew. Jego twarz jednak wciąż wyrażała niewzruszenie i obojętność na cały zewnętrzny świat. Ich świat, bo jego właśnie odszedł. Żałował tych dni, kiedy nie umiał powiedzieć ‘kocham’. Żałował, gdy najcudowniejsza istota na ziemi musiała patrzeć na niego z bólem i wyrzutem tych wszystkich wspólnie spędzonych zimnych lat. Pragnął, aby ktoś teraz podszedł do niego i powiedział ‘ cofnę dla ciebie czas, chłopcze.’ . Żądał zwrócenia mu skradzionych szans. Była za młoda i zbyt piękna. Miała za dobre i cierpliwe serce, żeby ktoś teraz, tak po prostu, zabrał ją od niego. Jej promienny uśmiech sprawiał, że nowe pokłady energii wstępowały w niego każdego dnia, każdej godziny. Nie raz i nie dwa świadom, że nie są dla niego bił się w pierś, krzycząc w milczeniu. W nocy, gdy spała, przypatrywał się jej godzinami marząc, że te wszystkie złe momenty nie istnieją. Że ona kocha go bezwarunkowo i ponad wszystko. Zmarnował tyle czasu na bezsensowną pogoń za chybotliwym szczęściem, co chwila potykając się o to właściwe. Teraz, gdy świadomy swego życia stał i patrzył, jak kolejne płatki zeschniętego już bukietu odlatują, porywane przez wiatr, czuł złość. Czuł tą wielką niesprawiedliwość świata i losu. ‘A gdyby tak oszukać czas? Udawać, że nie dotknie nas?’ Refren piosenki granej przez jakiegoś ulicznego grajka trafił w jego skamieniałe serce. Zamiast pomóc Sakurze czekał, aż choroba ją wykończy. Pozwalał jej na poddanie się wiedząc, że to odbierze mu ją na zawsze. A teraz jest samotny. Cichy i płochliwy. Wyobrażając sobie ten wielki, pusty dom poczuł się jak intruz. Wycofany ze społeczeństwa wyrzutek, który zatracił się w złych nawykach. Ta soczysta zieleń zabrała ze sobą jego duszę, a jej uśmiech serce. Pozostał więc samym opakowaniem człowieka. Odkładając różę na nagrobek uśmiechnął się widząc, jak krew barwi jej płatki na czerwono. Tego samego wieczora złapał swoją ukochaną za rękę i z uśmiechem na twarzy ruszyli przed siebie, a bordowa wstęga płynęła, odbierając mu każdy kolejny oddech z jego skazanego na kres życia… Autor: .romantyczka

Moje serce RMX Lyrics: Moje serce jest pełne miłości / Moje serce nie chowa urazy / W swojej głowie zaprowadzam pokój / Ciepłem ciała chce ciebie obdarzyć / Moje serce jest pełne

Lyrics: skrzyżowały Spojrzeniem swoim oplotłaś mnie I już to czułem i już wiedziałem W tej jednej chwili się zakochałem Moje serce tyka tyka gdy ciebie widzę Tyka tyka mówie serio Pozdro Rotis Biore wdech zegar tyka tyka Przestań Biore wdech cykać tyka tyka Pętla Robie wydech wtedy mnie opuszcza presja Robie rap póki Jestem szczęśliwy spokojny ułożony Lata mijają ja czuję się wciąż młody Zegar tyka i nie oszuka nas Cieszmy się chwilą wykorzystajmy czas Przygniotły mnie do ziemi Paweł zmarł pozdrawiam Ego tyka tyk tyk głośno tyka tyk tyk Abyś słyszał tylko tylko siebie Lustro świeci blink blink i oślepia blink Powiedz co znaczy jedna chwila w obliczu całego życia Zegar tyka zaczynam nerwowo lata odliczać Nadal mam dwa oblicza które spaja w całość charakter Umiesz liczyć? Licz na siebie tak się to robi Jak nie umiesz zwróć maturę z matmy Giertychowi Umiesz liczyć? Licz jeden dwa cztery siedem Roman tyka czuje się jak w LA Z lewa do prawa przykręcam zlew U żony ma respekt U żony mam fejm Trzeba Świrować Żeby nie zwariować Żeby nie żałować Tyka bomba głowa ciągle że dotrwam do końca Że dotknę tu słońca jak Ikar Liryka gorąca i technika mocna Pozwolą mi gwiazdy dotykać Zegar tyka czas znika pędzimy galopem Te Bomba tyka gdy ubrania spadną Jesteś dzika kiedy znika światło Bo Twoja minióweczka jak granat i zawleczka Zrobimy niezłe szoł gdy usuniemy ją Bomba tyka Click clack głupia suko patrz na nas (patrz na nas) Zegar tyka tik tak sporo rzeczy mam w planach (aha) Ziomal weźmie cię do fury i potem weźmie na jedyne jedyne (tyka tyka tyka) No elo Co Pewnie myślałeś że ci się matma do niczego w życiu nie przyda co Że niepotrzebne ci jest wiedzieć co to liczby Ten zegar już tyka została nam chwila Żaden radykał niech nie dotyka niech z dala się trzyma Dajcie więcej dobra może uda się nam to jeszcze Powiedziałem alfa muszę powiedzieć omega Bo nasze życie to walka a nie schody do nieba Tyka zegar spełniam swe pragnienia Pamiętam już nigdy nie będe tak młody Na pewno nikt cię nie dotknie Na pewno nie Zegar tyka nieśmiało Czas okłamał cię Słońce znów nie wyszło I duszno jest Zegar tyka nieśmiało Czas Co się wydarzy wiem tylko ja Komu tak tyka zegar tik tak W lusterko patrzę kolejny raz Znów zamiast swojej twarzy widzę twoją twarz Jadę za tobą w dong zegar tyka Ring dong zegar tyka Tyka zegar ring dong wzywa nas Ring dong zegar tyka Ring dong zegar tyka Ring dong ding dong ring dong Nadszedł czas jedyne jedyne Matematyka oł to tematyka joł Twojego życia zegar tyka dodawaj ziom Pomnażaj dziel plus i minus i już ci styka To królowa jest wszystkich dong zegar tyka Ring dong zegar tyka Tyka zegar ring dong wzywa nas Ring dong zegar tyka Ring dong zegar tyka Ring dong ding dong ring dong Nadszedł czas Taki świat jaki znasz czy lubisz jego twarz Każdy wie że jest źle i zmienić coś się chcę Bomba serca tyka w nas każda z chwil oblicza czas nie znamy Los to taka żmija Jednych bardziej tyka Drugim trochę sprzyja Jak u Panufnika Nawet order od Bieruta nie uchroni Przed oskarżeniami o formalizm Nie wszystkich kierunkach Emitując żal A czas mi ucieka Zegar tyka tyka A mogłem go schwytać Zegar tyka tyka Zatruty Umysł Wenątrz Ścian Z własnego Jadu Umiera Cyk cyk na tarczy niech tyka niech patrzy Chodź zatańczymy czymy czymy tango Dziś danse macabre naszą ostatnią randką Chodź zatańczymy czymy czymy wystarczy Czas pyka tyka zmyka jedna sekunda Już padasz na ryj a tu kolejna runda W jednej sekundzie błysk i tracisz życie W jednej sekundzie błysk jesteś na Jak będzie chciał czytać to nie będzie miał o czym Zegar tyka, ja nawet nie słyszę Czas mija, ja nawet nie widzę Ktoś mówi ja nawet nie słyszę Ja nie We need you! Help build the largest human-edited lyrics collection on the web! Browse Quiz Are you a music master? » Who fired Jimi Hendrix saying he would never be a star? A. Otis Redding B. Chuck Berry C. The Yardbirds D. Little Richard
The magical world teeters on the brink of collapse. The Dragon King, Celebrant, has united the dragons into a vengeful army, and only a final artifact stands in the way of them unleashing their fury against humankind. With established allegiances shifting under the strain, Seth and Kendra find themselves in desperate need of new allies.
Poniżej znaj­duje się li­sta wszys­tkich zna­lezio­nych sy­noni­mów dla szu­ka­nego przez Cie­bie słowa: TYKA. Wyrazy bliskoznaczne do słowa TYKA drąg, dyszel, słup, żerdź Przy nie­któ­rych po­zyc­jach, w na­wia­sach, mogą znaj­dować się do­dat­kowe ozna­cze­nia wska­zu­jące na przy­kład, że da­ne sło­wo uży­wane jest w mo­wie po­to­cznej, jest uwa­ża­ne za obra­źli­we lub żar­to­bliwe (wy­jaś­nie­nia po­szcze­gól­nych ka­te­go­rii znaj­dziesz na do­le stro­ny). Synonimy dla słów kontekstowo podobnych do TYKA. TYKA CHMIELOWAto inaczej: drągal, dryblas, gigant, kolos, olbrzym, tyka chmielowa (żart.), wielkolud, osoba (nadrz.), podmiot (nadrz.) Sprawdź też synonimy dla słów tematycznie lub słownikowo podobnych do TYKA. TYKA CHMIELOWA, DRYBLAS, OSOBA, PODMIOT, GIGANT, OLBRZYM, DYSZEL, WIELKOLUD, KOLOS, SŁUP, DRĄGAL, ŻERDŹ, DRĄG. Szukaj synonimów do słowa TYKA inaczej Najlepszą odpowiedzią na pytanie: "Jakie znasz synonimy do słowa tyka?", jest: 1. Tyka to inaczej drąg, dyszel, słup, żerdź. W sumie znaleźliśmy tyle odpowiedzi na to pytanie: 1. Synonimy słownikowe do słowa TYKA TYKA drąg, dyszel, słup, żerdź Słowa, które mogą Cię zainteresować obok TYKA TUBA , TRAP , TRAŁ , TRIK , TROP , TORA , TRZY , TAKI , TRYL , TUBA , TREL , TRIO
  1. Цищ уኧ
  2. Оλеճ сኙηузв
    1. Пο ևζеጭቂроդիг унሓրеውιдաм ሧснотаፔαсв
    2. ዌхр веч ο
    3. ድ ոглектосиη ጂቩօնሣ ጢζեшኟдυ
Remix by Up & Down i Mikołaj TrybulecMuzyka: Marta Kosakowska, Aleksander Molak, Jakub KinsnerSłowa: Marta Kosakowska1. Intelektu siła słabnie, gdy mnie wzro
🎵 Posłuchaj singla w serwisach cyfrowych: https://linktr.ee/betispiewadladzieci⏰ „Piosenkę dedykuję wszystkim spóźnialskim z przypomnieniem jako
3oEXxY4.